Dziś w sumie to wczoraj obroniłam licencjat. jakiś etap w życiu skończony. Świętowanie sukcesu zostało zakończone kłótnia. Spełniam ich marzenia, a gdy powiedziałam o swoich zostałam nazwana zerem. Boli, strasznie boli myślałam, że już przez tą obojętność nie będę płakać jednak, gdy od najbliższych osób - rodziny słyszysz że jesteś nikim i jesteś bezduszna to łzy same lecą. "Jesteś złym człowiekiem!". Alkohol leci litrami, coraz więcej łez, zero wsparcia od drugiej połówki, która to siedzi obok i tego wysłuchuje. Takie coś sprawia że Twoje życie traci sens i że uważasz się nie potrzebna na tym świecie. Pewnie gdyby nie fakt, że nie mam przy sobie żyletki to albo pojawiły by się nowe blizny albo podcięte żyły. Chyba mam depresję albo właśnie dość głęboko zaczynam w nią wpadać. Jest to straszne uczucie.. czuję że znowu staję się wrakiem człowieka. Ja wiem że inni ludzie mają większe problemy jednak dla mnie ten jest ogromny.. na obronę szłam z myślą jesteś wojownikiem, że dam radę ale teraz nagle to nastawienie zniknęło...