To był napraaaaaawdę głupi dzień. Zuo ;x
Zaspałam, później przez kogoś;> nie poszłam na chemię. Jak już poszłam do tej szkoły, to na religii wkurzyłam się jeszcze bardziej. Pewna osoba za swoje chamstwo dostała po pysku. Dawno nie byłam tak wnerwiona. Po lekcjach poszłam z Martą do miasta. Potem do Pauliny. Było okej. Ale humor nie bardzo. Boli mnie głowa, jestem marudna. Ktoś albo zalał mi laptopa, albo jakimś cudem leciała mi spod niego woda. Chciałam im o tym o tym powiedzieć, ale że mnie denerwują i nie chce mi się z nimi rozmawiać, nie powiedziałam. Miałam w zamiarze zrobić dziś lekcje, ale jak zwykle mi nie wyjdzie. Czytam fajną książkę. "Po obu stronach muru". Getto itd.
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.