W końcu się poddajesz. Nie walczysz,
nie krzyczysz, nie płaczesz. Patrzysz
obojętnym wzrokiem na to co Cię
otacza i nie potrafisz już zrozumieć o
co było to zamieszanie. Nie interesuję
Cię już czy ktoś odejdzie albo czy
może zranić. Zgadzasz się na wszystko.
Umarłaś, sama przyznaj.
Pan tak dużo pisze o śmierci.(...)
Tak dużo. Za dużo. I o Bogu.
I pisze pan o tym, że Bóg uparcie milczy.
Myśli pan, że Bóg ma jakiś powód, aby milczeć?