Źle mi na maxa, nie mam z kim porozmawiać a ludzie którzy mnie otaczają są obcy.. Chce zobaczyć mój pokój, gdzie zawsze siedziałam i rozciągając nogi na ścianie obok narysowanej Django patrzyłam bez celu w monitor. Na ręce czułam drżenie basu z tuby pod biurkiem.. i narzekałam, że mi źle bo nie mam pracy.. a teraz narzekam, że mi źle bo nie ma mnie w moim ukochanym domu.. Chciałabym sobie odkurzyć pokój, spojrzeć na upierdoloną wykładzine która śmierdzi, na plame po browarze i ślad po prostownicy. Chce pogrzebać w szufladzie szukając przenośnika na karte do telefonu żeby wrzucić sobie zdjęcia swojej mordy i przerobić je w picasie. Potem chce się walnąć na kanape, włączyć lapsa i poszukać inspiracji do narysowania czegoś co zaczne i nie skończe bo jestem chujowo zakochana i nie mam weny żeby to skończyć. Potem chce włączyć muzyke głośno i zacząć ćwiczyć stare ruchy i znowu pluć sobie w brode, że nie mam lustra żeby popatrzeć na siebie.
Wszystko to było bez sensu, ale nadawało sens.
Jak wróce tamw 2014 to nigdy nie będzie tak samo..
Wiem co zrobie jak wróce - kupie sobie lustro usiąde wygodnie na wzorzystej ciemnoczerwonej kanapie i bede się zastanawiać na chuj mi to lustro skoro i tak wyjeżdzam na kolejny rok.
ps. moja ukochana.