tak, to jest moja zajebista tapeta z pulpitu...
nie mialam sily zeby zrobic sobie jakies zdjecie...
nienawidze przemijania... umre mlodo...
a tak ja widzicie powyższe zdjecie przypomina okladke filmu "interview with the vampire"... od 6 roku zycia chcialam obejrzec ten film jednakze moj "konserwatywny" ojciec (niech nadal gnije w swoim grobie) zabronil mi go ogladac...
teraz ogladam go codziennie, i dostalam fobii na temat Lestata (jego kawalek twarzy widzicie po prawej stronie)...
moj wspanialy slodki ksiaze ciemnosci :*:*
i byc moze ten pierdolony rok 2009 przyniesie cos dobrego... moze zmienie "kadre" jesli wszystko pojdzie dobrze...
wiem, ze do was nie pasuje... z calym szacunkiem oczywiscie...
niestety jestem w trakcie czytania "wywiadu z wampirem" Anny Rice, i wiem ze ta ksiazka ma glebsze znaczenie... trzeba zrozumiec siebie samego... pogodzic sie z tym kim sie jest... niestety ja jestem cholernie niezadowolona z siebie i najchetniej wszystkich was wyrznelabym w pien, po czym przeniosla sie do Nowego Orleanu, po czym do Paryza...
brak wszystkiego...
uczuc
przyjaciol, czyli nie koffanych słitowych psiapsiółek, tylko ludzi z ktorymi mozna rozmawiac a nie obgadfywac komus dupe... tacy ludzie nie istnieja a chetnie spedzilabym z nimi cala wiecznosc tulajac sie po europie...
i zgadzam sie z bohaterem ksiazki anny Rice "wywiad z wampirem", Louisem de Point du Lac'iem, ze ani Szatan, ani Bóg nie istnieją... nie wiem co to Szatan,ani co to Bóg... kłade sie o 4 nad ranem i wstaje ok. 16:00 przesiadujac w pokoju i czytajac w kolko ta sama ksiazke...
niestety nie ma czegos jak PCK dla duszy...
pozdrawiam i zycze cholernego szczescia w 2009 roku... przyda wam sie... przyda sie nam wszystkim...