photoblog.pl
Załóż konto

   The Chronicles of Narnia Prince Jaskier 

 

           Episode 2.

 

   Zza chmur nieśmiało wyglądały promyki słońca, pierwszy raz od jakiegoś czasu. Śnieg prawie całkowicie znikł i tylko w miejscach, które zazdrośnie bronił cień przed ciepłem i światłem słońca, ziemia była wciąż jeszcze pokryta lodem. Zdawało się, jakoby to echo wściekłej Białej Wiedźmy, zmuszonej do ucieczki przed tym co niesie czas. Tylko tyle po niej pozostało- topniejący lód.

 

Słychać było już pierwsze ptaki zwiastujące nadejście wiosny. Świat dopiero zaczyna się budzić z głębokiego snu co wcale nie oznacza, że niebezpieczeństwo minęło. Teraz, kiedy panowania Białej Wiedźmy zakończyły się a Wiosny jeszcze nie nadeszły, wiele poczwar kuszonych swobodą i wolnością wypełźnie ze swoich nor, jako że nikt nie będzie miał nad nimi władzy.

 

W powietrzu czuć było zapach mokrej ziemi i starych liści, ale to co najbardziej interesowało Jaskra to zapach trawy. Idąc, co jakiś czas skubną wciąż jeszcze zielone źdźbła, które przetrwały otulone śniegiem. Ku irytacji swojej Pani zatrzymywał się gdy trafiły się większe kępki. I tak szli wolno przez to błoto, a przecież nigdzie się nie spieszyli. Właściwie, jak dla niego, mogliby postać trochę dłużej w tych miejscach gdzie trawy było więcej. Jaskier, mimio skupienia na napełnianiu brzucha, cały czas ważył kroki. Zdradliwy był bowiem dukt, którym podążali. Błoto co jakiś czas próbowało pochłonąć w swych mrocznych czeluściach całkowicie jego nogi. Jego Pani nie szło wcale lepiej. O ironio ratowały ich wciąż jeszcze pozostałe tu resztki czarów Białej Czarownicy. Utrzymywały one w lodowatym śnie ziemię, która nie została dotknięta życiodajnym światłem słońca i do której nie przesiąkło jeszcze jego ciepło. Tylko wierzchnia warstwa ożyła, chwytając w wilgotnym uścisku stopy Jaskra, a to wystarczająco utrudniało mu poruszanie się. Niezbyt uważnie patrzył pod kopyta, ale gdy tylko czuł, że podłoże jest zbyt śliskie lub gdy nogi za bardzo grzęzły w błocie starał się przejść na bardziej pewny grunt. Gdyby nie te bagna przeszli by ten odcinek o wiele szybciej.

Szli już od jakiegoś czasu a zmęczone nogi dawały o sobie znać. Nagle usłyszał radośnie wykrzyczane swoje imię. "O nie..." - Jaskier dobrze znał ten ton głosu. "Nie dam tym razem robić z siebie głupka" pomyślał obrażony. Dobrze wiedział co kryje się za tą radością. Zazwyczaj jego Pani miała w tedy atak głupawki, ale nie miał czasu głębiej się nad tym zastanawiać. Jego Pani ruszyła biegiem schodząc z duktu na otwarte pole. Zostawiła go w tyle luzując linę, tak, żeby nie ciągnąć go za sobą. "Znowu to samo... Nie biegnij, bo pogubisz nogi! Nie widzisz, że jest ślisko?! Nie wyglądasz na źrebaka! Powinnaś mieć już trochę doświadczenia jak się chodzi po takim podłożu!". Ona obejrzała się na niego, a jej twarz promieniała. Czekała, aż doszedł do niej - "No i z czego ta radość hm?". Jego Pani ruszyła dalej i dopiero po chwili zrozumiał o co jej chodziło.

Parę metrów przed nimi, na ziemi otwierało się niebo. Ciężko było powiedzieć gdzie dokładnie się zaczynało i gdzie kończyło. Przestworza rozciągały się się dość daleko, a jego krańce wtapiały się w otaczające ich pole. Przy brzegu, zdawało się, że z obłoków, wyrastały pogrążone jeszcze we śnie rośliny. Jaskier widział chmury leniwie płynące po błękitnym oceanie, a między nimi tańczyły ptaki. Jego Pani szła pewnie przed siebie, sprawdzając czy on idzie za nią. Usłyszał tylko plusk wody gdy jego zmęczone nogi otoczył przyjemny chłód. Szedł za nią niepewny tego czy nagle nie straci gruntu pod nogami, a niebo nie pochłonie go całkowicie - "Wolniej! Skąd wiesz, że można tędy bezpiecznie przejść?!". Nie bał się. Znał już podobne nieba do tego, w którym teraz człapali. Wody nie było dużo, ledwie sięgała do pęcin, ale po prostu był ostrożny. Nieboskłony wlane w ziemię bywały zdradliwe. Niektóre wciągały w swoje odmęty, chwytając za nogi, inne próbowały utopić, chytrze zabierając grunt spod nóg, gdy wędrowiec najmniej się tego spodziewał. To zdawało się być bezpieczne, ale Jaskier bacznie obserwował po czym idzie starając się wypatrzeć dno ukryte wśród błękitów i bieli. Woda chlapała we wszystkie strony. Teraz czuł chłód powyżej nadgarstków, na nosie i brzuchu. Niebo całe falowało, a tuż pod jego nogami kołysał się cień. Głowa owego cienia pieniła się za każdym razem gdy Jaskier stawiał nogę, a spod kopyta wypryskiwała woda. Małe wróżki wyskakiwały wraz z kroplami z każdym ich krokiem, mieniąc się wszystkimi kolorami w podziękowaniu słońcu za światło.

Jaskier podszedł bliżej do swojej Pani i zatrzymali się. Przyglądał się wciąż jeszcze falującej tafli sam nie wiedząc czego wypatruje.

Coś wyraźnie widział, ale nie był pewien co. Uniósł przednią nogę i postanowił wygrzebać to. Woda trysnęła dźwięcznie we wszystkich kierunkach i w tej samej chwili Jaskier usłyszał pisk swojej Pani. Spojrzał na nią zdziwiony, jej twarz zastygła w przerażonym grymasie. "Co tam? Zbyt chłodna czy może nalało się do butów?" - zapytał złośliwie. Wyraz twarzy jego Pani zmienił się. Przemknął po niej złowróżbny cień, a potem zawitał figlarny uśmiech kiedy kopnęła w taflę nieba, mącąc jeszcze bardziej jego powierzchnię. Strumień wody wystrzelił w stronę Jaskra otulając chłodem jego łopatkę, ale on nie zauważył tego wcale. Był teraz pochłonięty odkryciem tego co skrywa niebo. Słyszał tylko śmiechy swojej Pani i chichiy wodnych rusałek kiedy usilnie próbował odkopać wodę. "Nie mogę zrobić dziury... dlaczego?" - spojrzał na nią, a ona najwyraźniej była bardzo rozbawiona tym co robił. Zignorował ją więc i prawie dotykając nosem wody obserwował... Jego uszy skierowane były teraz w falujące niebo. "Tam coś jest" - pomyślał. Zahipnotyzowany falami roztaczającymi się dookoła zanurzył prawie cały łeb, pozwalając by chmury otoczyły jego głowę aż do oczu. Czując lodowaty chłód napływający do środka nosa poderwał natychmiast głowę do góry. Stał zaskoczony zastanawiając się co się stało, kiedy dopłynęły do niego jakieś zapachy. Dziwne i chyba raczej nieznane. Podwiną górną wargę i uwięził zapach. Analizował go dość długo - "nieee... nie wiem co to... intersujące!". Nie zważając na śmiech swojej Pani zaczął rozgarniać wodę nosem z jeszcze większym zaangażowaniem. "Paskudne wróżki! Nie pozwalają odkryć tajemnic nieba, ale ten zapach... Co to takiego?". Sprawdzając znów czy woda ustąpi pod jego nogami uderzał z całych sił.

To na nic.

"Ten zapach... muszę... muszę spróbować jeszcze raz!" - pozwolił, by niebo znów otuliło jego nos w lodowatych obięciach.

Dodane 18 LUTEGO 2017
135
~jaja Pierwszy byl lepszy :P czekamy na wiecej
20/02/2017 13:13:53
xelfikx Wiem xD
20/02/2017 15:14:21

abruniowelove Uwielbiam :D
19/02/2017 20:15:49