photoblog.pl
Załóż konto

The Chronicles of Narnia Prince Jaskier 

 

                   Episode 1. 

 

Przez narnijski las, jednym z duktów wiodących na północ, brnie para wędrowców - kobieta i jej kary rumak zmierzają do domu. Słońce chyliło się ku zachodowi. Las o tej porze jest niebezpieczny, zwłaszcza, ze zima jeszcze nie odeszła.
Jednak nagle atmosfera dookoła jakby zgęstniała... coś wisiało w powietrzu i Jaskier to czuł... jego Pani była zbyt zajęta planowaniem dalszej drogi, żeby cokolwiek zauważyć.
Nagle, całkowicie niespodziewanie Jaskier zobaczył coś czego się kompletnie nie spodziewał.
Nie był pewien czy jego Pani też ich zauważyła, nie zamierzał się zastanawiać, bo parę kroków dalej, w rowie, sprytnie przykryci śniegiem leżeli najprawdopodobniej zabójcy i szpiedzy Białej Czarownicy... Stary telewizor i 2 worki śmieci obserwowały ich z ukrycia, a ich demoniczne ciała pałały chęcią mordu.
"Ona ich nie widzi!" - krzyknął sam do siebie Jaskier. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wbił gwałtownie nogi w grubą warstwę śniegu. Jego Pani szła przed nim. Jeśli trzeba będzie stanie dęba, żeby ją ostrzec.
Lonża była całkowicie luźna, kiedy jego Pani odwróciła się zupełnie jakby poczuła jego strach. A może tylko obejrzała się sprawić co on robi. Zatrzymała się zdziwiona nic nie rozumiejąc. "Nie zauważyła ich!" -pomyślał. "Trudno! Muszę zrobić wszystko, żeby nas nie schwytali!". Jaskier czuł, że zagrożenie jest ogromne. Zaparł się zdecydowanie nogami. Naprężył wszystkie mięśnie, wygiął szyję demonstrując swoje męstwo i piękno. Z nozdrzy buchało ciepłe powietrze. Serce przyspieszyło, oczy były teraz wyczulone na najmniejszy ruch. Był gotów, by w razie najdelikatniejszych jej sygnałów  świadczących o zignorowaniu jego "krzyków" cofać ile sił, by przeżyć, nie zważając na nic.
Czas jakby się zatrzymał... Nie napierał na lonże, ona też nie. Czekał przerażony świadom zagrożenia... a lonża wisiała luźno pomiędzy nim a panią, zupełnie nieruchoma. Jakby sama zatrwożona nadchodzącym niebezpieczeństwem.
Czekał w napięciu na to jaką decyzje podejmie jego Pani.
Cofnęła się 2 kroki a on z nią. Jaskier poczuł ulgę. Rozluźnił część mięśni, jednak mimo to pozostawał czujny. Jego bystre oczy w skupieniu obserwowały morderców. Uszy obracały się tylko na ułamki sekund w innych kierunkach na dzwięki dochodzące gdzieś z boku lub z tył. "Jest ich więcej?" - Jaskier oceniał sytuację. Jego Pani zrobiła krok naprzód, on za nią jednak od razu cofnął się z powrotem o krok -"Oszalałaś?! Oni nas zabiją!". Jego Pani przyglądała mu się uważnie. "Ślepa jest... ale dobrze że ja jestem duży i stoję blisko, bo na razie nie zrobiła nic głupiego". Jaskier wyraźnie poczuł ulgę "uf...  było blisko... gdyby mnie tu nie było... sza! nadal tam są!". Nagle Jaskier uświadomił sobie coś czego wcześniej nie zauważył. "Ona serio jest ślepa... albo głupia! Jak można być tak spokojnym ze świadomością, że za chwile się zgnie?! Tam są bestie, które chcą nas zabić!". Ta świadomość jej spokoju na chwile uwolniła go z lodowatych objęć przerażenia, lecz nadal był czujny, nadal się bał. "Może ona widzi coś czego ja nie zauważyłem? Może nie jest taka ślepa?". Jego Pani zrobiła krok naprzód i czekała. Potem kolejny obserwując go zupełnie rozluźniona i jakby rozbawiona jego zachowaniem, a Jaskier podejrzliwie za nią. Spojrzał z daleka na dno rowu - " No głupia jak nic! Oni są tam cały czas!". Jaskier wybałuszył oczy. Zatrzymali się oboje. Uważnie przyglądał się bestiom - "nie ruszają się... może zdechli?".

Jego Pani szła pewnie przed siebie "Na serio głupia... jeszcze się uśmiecha! eh.. zginiemy tu oboje" - pomyślał, ale szedł dalej schowany za nią i czuł jak jego duma i męstwo gdzieś się ulatniają. Teraz z nosem przy jej ramieniu podązżał za nią "zginiemy... a niech się dzieje co chce".
Kiedy stanęli na krawędzi rowu, Jaskier spojrzał w przeciwnym kierunku niepewny czy szuka drogi ucieczki czy może po prostu nie chcąc patrzeć na te cuchnące bestie Białej Wiedźmy. Nadal się bał, ale już mniej. Jego Pani dodawała mu otuchy. Idzie przed nim więc kiedy napadną na nią on będzie miał czas zeby wiać. Jego Pani podniosła śnieg i cisnęła w bestie. Usłyszał łoskot kiedy śnieg odbił się od jednej z nich, a kobieta spojrzała na niego z uśmiechem. 
"Ty serio jesteś głupia nie?" -pomyślał Jaskier. Ona próbowała wyczytać z jego oczu czy nadal się boi. Schyliła się znów po śnieg. Tym razem uzbrioła się w cały arsenał śnieżnych kul i zbombardowała bestie. Znów spojrzała na Jaskra a on na nią - "mhm... ewidentnie jesteś".

Jaskier jeszcze przez chwile bacznie się przyglądał potworą Białej Wiedźmy... "martwe"-ocenił.

"Można iść dalej".

 


     hihi <3 historyjka oczywiście mocno naciągana XD
sytuacja miała miejsce podczas spaceru, ale faktami są tylko opisy tego jak zachowywał się Jaski.
Fajnie byłoby czytać w myślach, ale nie mam takich mocy.
Niemniej jednak nieźle się ubawiłam pisząc to XDD

 


Interesujące doświadczenie;D  widziałam wiele razy jak się płoszył, jak napinał się i zastygał w miejscu kiedy jakiś bliżej niezidentyfikowany rowerzysta jechał w oddali dróżką. Jednak pierwszy raz widziałam go tak bardzo rozdartego wewnętrznie. Walczył sam ze sobą. Jednocześnie chciał wiać najdalej jak się dało i zostać z niewiadomego dla mnie powodu. Nagrodzenie w odpowiednim czasie odpowiednich ułamków sekund jego zachowania pozwliło nam uzyskać względny spokój i bezpieczeństwo. Nie czułam aby do końca odpuścił, jednak stan Jaskiego, jaki uzyskaliśmy, był o 180 stopni odwrotny od pierwszych chwil, w których zobaczył potwory.


Bardzo nie fair jest zostawiać konia samego ze swoim strachem. Czy powód dla którego koń się przestraszył jest dla nas idiotyczny czy nie, nie ma to najmniejszego znaczenia.
Nie można próbować przepychać konia przez jego strachy, ani uciekać z nim. A najgorsze co można zrobić to napędzać go samym sobą.
Taka walka wewnątrz siebie jest nie równa. Jaski jest bardzo pewny siebie, ma dość wysokie mniemanie o sobie a mimo to przeraził się w pierwszej chwili. Wiele koni toczy podobne walki jednak wiele z nich przegrywa, bo brak im wiary w siebie i brak im oparcia w kimś obok... to jak skończy się ta walka zależne jest tylko od nas. Od tego co zrobimy i czy nas stan wewnętrzny będzie dla konia oparciem czy będzie go pociągał na dno zależeć będzie nie tylko jaki będzie wynik, ale też jak wiele "blizn" pozostawi po sobie w końskiej pamięci.

Dodane 15 LUTEGO 2017 z Android
81
szalonapati Świetna historyjka :D napisz więcej !
01/03/2017 17:04:40
abruniowelove Fajnie się to czytało :D pisz więcej tego typu historyjek :D
15/02/2017 22:21:32
xelfikx Haha dzięki xD ale nie wiem czy poprostu dziś nie naszła mnie wena i to juz koniec haha
15/02/2017 23:04:13