Wróciłam do domu, jak się okazało pustego. Nie chciało mi się czekać więc odłożyłam tylko torbę, zamówiłam taksówkę i pojechałam do biura Izaaka. Nie lubiłam zbytnio odwiedzać go w pracy, jakoś dziwnie się wtedy czułam, ale w tamtej chwili bardziej liczyła się osoba a nie miejsce spotkania. Wjechałam na ostatnie piętro biurowca, minęłam kilkoro gapiów i już miałam wejść do jego gabinetu gdy zatrzymała mnie ta jego Rose.
-Izaak nie życzy sobie teraz niczyich wizyt.-powiedziała chłodno.
-Nie rozświecaj mnie.-prychnęłam i weszłam do dużego ciemnego gabinetu. Siedział przy komputerze z ponura miną. Nawet nie zauważył że weszłam, westchnęłam teatralnie i podeszłam do okna aby odsłonić jedną roletę i wpuścić do pomieszczenia trochę naturalnego światła.
- Oślepniesz kiedyś.-powiedziałam siadając na biurku, niestety on albo mnie specjalnie mnie zignorował, albo naprawdę tak wchłoną w to co robił. Obstawiłam to pierwsze.-Przyszłam tu, żeby ... żeby&Cię przeprosić. wydukałam patrząc na niego, on wydawał się mnie nie zauważać ale wiedziałam, że mnie słucha.-JA też ostatnimi czasy nie zachowywałam się fair w stosunku do Ciebie. Chyba za bardzo chciałam mieć Cię na własność. Kiedy się poznaliśmy byłeś przy mnie cały czas, ale zapomniałam, że wtedy sytuacja wyglądała inaczej niż dziś. Przepraszam, za to że wczoraj zachowałam się jak histeryczka, przepraszam że za mój egoizm, przepraszam za te wszystkie niesłuszne oskarżenia i kłótnie wywołane przez mój brak zaufania oraz urażoną dumę, przepraszam za to, że zachowuję się jak dzieciak, przepraszam za to że nie potrafię Cię docenić, przepraszam za wszystko. łzy ciekły mi po policzkach, głos powoli odmawiał posłuszeństwa a on nadal na mnie nie spojrzał. To bolało najbardziej.- Nie mogę Cię stracić, tylko Ciebie mam. przez kilka długich sekund panowała ciążąca cisza, nie wiedziałam co mogę jeszcze powiedzieć. Teraz przyszła kolej na jego ruch. Bałam się, że ma mnie gdzieś, że nakrzyczy na mnie, każe się wynosić, ale on zrobił coś gorszego. Odsunął od siebie komputer i rozsiadł się w fotelu.
-Czego ode mnie oczekujesz?-zapytał bez jakichkolwiek emocji. Sama treść tego pytania nie zabolałą mnie zbytnio za to ton jego głosu, był jak nóż wbity prosto w serce. Nienawidziłam gdy był taki obojętny, miałam wrażenie że w ten sposób chce mi pokazać że to on ma nade mną przewagę.
-Niczego, chcę jedynie żebyś mi powiedział czy jeszcze cokolwiek dla Ciebie znaczę.
-Chodź do mnie.-uśmiechnął się i wyciągnął ramiona w moją stronę. Nie musiał dwa razy powtarzać, w ułamku sekundy siedziałam mu na kolanach mocno się wtulając się w jego klatkę piersiową.-Nie zostawię Cię, nigdy mi to przez myśl nie przeszło. Ostatnio rzeczywiście chyba się pogubiliśmy ale to nie znaczy, że moje uczucia wygasły. Nadal jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i już zawsze nią będziesz.
-Nawet jeżeli będę histeryzować?-zapytałam nieśmiało
-Nawet wtedy.-zaśmiał się.-Przepraszam za wczoraj, straciłem rachubę czasu, a Rose pojechała do domu tuż po Iwanie. Jeśli i nie wierzysz możesz zapytać ochronę.
-Wierzę Ci, wczoraj też przesadziłam, ale naprawdę się bałam.
-Wiem, przepraszam. Powinienem zadzwonić.
-Kiedy powiedziałeś że zaraz po powrocie musisz jechać do pracy poczułam, że chcesz ode mnie uciec. przyznałam smutno
-Wiesz, że lubię mieć pracę pod kontrolą, a po tygodniowej nie obecności odniosłem wrażenie, że wszystko tu się zawaliło i szczerze to poniekąd tak się też stało.
-Co masz na myśli.
-Realizujemy dość duży projekt i pod moją nieobecność zespół ludzi miał wszystko dokładnie opracować, ale niestety zawalili sprawę i muszę to teraz poprawiać.
-Oni powinni to poprawiać.
-Lepiej jak ja to zrobię, będę spokojniejszy.
-Czyli nie będziesz miał dla mnie za dużo czasu.
-Jak tylko wrócę ze Stanów, obiecuję że będę spędzał z Tobą tyle czasu, że zaczniesz mieć mnie dość.
-Trzymam Cię za słowo.-uśmiechnęłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta.-Pójdę już.
-Sądziłem że na mnie poczekasz.-stwierdził smutno.
-Nie chcę Ci przeszkadzać.
-Przecież nie przeszkadzasz.
-Spotkamy się w domu.-próbowałam wstać ale on skutecznie mnie przytrzymał.
-Czym wrócisz do domu?-uniósł jedną brew.
-Taksówką.
-O nie, nie stać mnie już na te twoje taksówki.-mruknął z niezadowoleniem.
-Wychodzi na to że musisz kupić mi samochód.-wyszczerzyłam się.
-Chyba zwariowałaś.-prychnął.
-Myślisz, że gdybym nie była wariatką to bym z Tobą wytrzymała.
-Ty wredna zołzo!- uszczypnął mnie w bok i aż podskoczyłam.
-Głupek.-warknęłam
-Dobra, koniec wojny. Poczekasz na mnie i razem wrócimy do domu.
-Ok-westchnęłam, a on znów zaczął przeglądać setki dokumentów, szkiców itp. Z nudów zasnęłam chyba po pięciu minutach.
Coś dla ludzi z mocną psychiką ;p--->TUMBLR