na peryferiach miasta, gdzie asfalt trawą zarasta, wzdłuż torów, gdzie pasą się konie szła żabka po świeżym betonie . . . i wcale nie kumała w jak wielkie się gówno wplątała . i szła zamyślona dalej środkiem stygnących alej . słońce dawało popalić, królewicz nadchodził z oddali i cmoknąć chciał żabkę w łapkę, lecz nie zdążył bo wpadła w pułapkę . tylko główka została na wierzchu, więc ją cmoknął w tę główkę bez przeszkód . i królewna, nie żabka, w betonie z królewiczem po kostki już tonie . lecz królewicz ją mocno przytulił i się razem z betonu odkuli .
O sobie: chciała tylko, by ją kochano .
by dano szansę .
chciała zmieniać świat, jak filmy świat zmieniają .
chciała całować i być całowaną .
nikt nie potrafił kochać .
nikt nie rozumiał .
boisz się ?
nie kochaj .
nie kochaj mnie, jak inni . . .
zamknę klatkę, wyrzucę klucz .
nie kochaj .