Moje ulubione a zarazem jedno z nielicznych zdjęć jakie posiadam.
W dalszym ciągu czekam na więcej od gospodarza. Co tu dużo mówić. Jestem naiwnej nadzieji...
Panie-dobrze znane. A panów? Chyba nie trzeba ich przedstawiać.
Bez tandety w postaci kolorowych baloników i 'wariackich' serpentyn. W domku nad 'stawkiem', gdzie pomieszczenie toaleta jest kompletnie nieznane, a temperatura pokojowa wynosiła ledwo 10 stopni. Przy papierosie, kilku piwach, winie za 3,50 i dżinie z tonikiem-zabawialiśmy się-i my, i nas! DOSŁOWNIE. Więc nie możemy narzekać na towarzystwo, które oprócz rozrywki, i to na każdy możliwy sposób ,zapewniało nam nie do zastąpienia pomoc medyczną. Ale chyba wnajlepiej zdążyła się przekonać o tym Olka. ; )))
Nie mam potrzeby ilustrowania tu całego 31 grudnia. Chcę się podzielić wirtualnie wrażeniami, a zarazem przypomnieć brzoskwini datale zlewające się z dymem papierosowym, a także powód nasilającego się kaszlu i okropnych "meduz" wypływających z nosa, co potocznie wszyscy nazywają-CHOROBĄ...
Jak się bawi TYCHOWO?
I wszystko jasne ;))
Sylwestrowy przebój... hahahaha