Czasami są takie dni, kiedy nietyle, że nic się nie chcę, ale najzwyczajniej w świecie wszystko (przepraszam za dość nie parlamentarne słowo) wkurwia!!! I to naprawdę dosłownie i bez wyjątków wszystko! Dziś posprzeczałam się ze wszystkimi możliwymi osobami, które się na mnie natknęły. I nawet nie wiem o co była ta bezsensowna 'wymiana' (łagodnie mówiąc) zdań. Przecież można inaczej. "My nie chcemy się bić. My chcemy się całować"-prawda, Kotku? Eh... Nie wiem czemu tak się dzieję. Może to nadmiar negatywnych emocji, niewiadomą skąd się biorących. Nie wiem... I nie chcę wiedzieć. Czuję tylko potrzebę napisania o tym, sklecenia kilku zdań i wklejenia ich pod zdjęciem. Naprawdę większych wymagań nie mam. ;) Jedyne co z dziejszego dnia mogę nazwać przysłowiowym plusem, a bardziej ukojeniem to standardowo muzykę...Najlepszą, jedyną operową muzykę, no i Elvisa, który swoim przebojem "Tylko ty" spowodował, nie tylko moją regenerację sił, ale także dodał chęci, których tak często braknie i to w zaledwie pare minut, a dokładnie 2:42-czas trwania dzieła... Uwielbiam ; )
Cholerna tęsknota za Szczecinem, a szczególnie za tymi NIEZASTĄPIONYMI. Odezwał się Tomek, Agisek, Dorszu, jakby nie wystarczało im to, że myślę o nich przez 3/4 dnia! Jeszcze bezczelnie swoimi wiadomościami wypełniają tę 1/4. Nie uwolnię się tak prędko. A tak na marginesie: macie plany na ferie ? Kocińska chce was pomęczyć chociaż przez jeden tydzień ; )
Usatyswakcjonowało mnie to, że wreszcie znalazłam tę ciszę i chwile dla siebie samej. Kiedy wreszcie mam czas na robienie rzeczy bezurzytecznych i bez sensu to czuję spełnienie. Lubię ten stan : ))) Jeszcze tylkooo te sterty książek, które trzeba kilka razy przewertować do 20; remont pokoju; jeszcze tee świąteczne zakupy; strojenie choinki i całego mieszkania; zredagowanie kilka szkolnych wydarzeń do szkoły... Ja nie chcę, naprawdę nie chcę ani szkoły, ani tej okropnej 'świątecznej burzy'...Nieeeee... tylkoo nie mokołajeeee z pedofilskimi uśmiechami; nieee krasnaaaaleee, które kojarzą mi się z seryjnymi mordercami ala 'laleczka czaki'; nieeeee żadnych karpii, ryb i innych niesmacznych owoców morza; żadnego zjazdu rodzinnego, błagam... Tylko nie to. Kompletnie nie czuję ducha świąt. Nie ma co ukrywać, że dla mnie oprócz dnia 24 XII reszta mogłabym kompletnie nie istnieć. Chcę ciszy! Spania! A jeszcze tyle muszę zrobić np jutro... nooo.... muszę wstać : )
Ps: Zdjęcie z psem, który po ostatnich metamorfozach, przestał przypominać psa, może przemienił się w owieczkę, nie to też nie. Stał się taki...eeee... niejaki. Ale do twarzy mu :)
Szczególne podziękowania dla Kamili P. ;*