Podobno do przeszłości się nie powraca. Dlaczego? Przecież to co przeżyliśmy tak wiele nam uświadamia. Patrząc w przeszłość widzimy to co osiągnęliśmy. Ja trochę sobie powspominam co udało się zdobyć przez ten czas, a trochę już minęło i właśnie dziś w te kolejne już urodziny powracają piękne wspomnienia, urywki z najpiękniejszych sekund życia. Zastanawiam się dziś jak wiele szans od losu zmarnowałam, ile razy miłość przeszła koło nosa, co spowodowało, że przyjaciele nie mają już tyle czasu co wcześniej, czy robię w życiu tego co tak naprawde bym chciała? Zastanawiam sie nad sprawami które mnie w większości nie dotyczą, od czasu do czasu taki czas potrzebny jest każdemu z nas. Właśnie dochodzę do wniosku, że wiele jest chwil, które chciałabym zatrzymać, by przeżywać je ciągle. Niestety czas biegnie do przodu, a ja staje się coraz starsza i odpowiedzialna za swoje życie. Szukam jednak czegoś, co będzie dawało siłę na dalszą drogę. Czy znajdę coś co da mi tą siłę? Czy jest ktoś kto zawszę będzie wstanie podać pomocną dłoń? Tęsknię za wartościowymi rzeczami lub ludźmi, które wpłynęły na moją postawę. Tęsknie za ludźmi którzy kiedyś byli najważnejsi, a teraz... Co się z Nami stało? Czyżby to całe wkraczanie w dorosłe życie tak nas zmieniło? Kiedyś nierozłączni. Każdy wieczór, każdy weekend spędzaliśmy razem. W dzieciństwie każdy dzień należał do nas. Latem ganialiśmy w spodenkach po rozgrzanym piasku. Zimą zjeżdżaliśmy na sankach z pobliskiej górki. Nie zwracaliśmy uwagi na mróz. Powierzaliśmy sobie nasze najskrytsze sekrety. Przyrzekaliśmy sobie przyjaźń. Ale coś się zmieniło. Coś w nas pękło. Każdy z nas obrał swoją idealną dla siebie ścieżkę. Wszystko się rozpadło. Kiedyś przyjaciele, dziś tylko znajomi. Brakuje mi bukówki, kopalni, łajt hałsu, wypadów na kolonie, czy egzystenciolanlych rozkmin przy piwie na schodach pana Romka, zbiórki i ostrowieckich koncertów. Brakuje kalapity, konia na mundialu, nocnych wypadów po chleb, czy budyniu w torebce, brakuje tych ludzi. I o to właśnie chodzi jak wszystko szybko się zmienia, coś jest a później tego nie ma. W sumie może i by było. Tylko czy tak jest wtedy? Nie wiem co się z Wami dzieje życiowo, tęsknie też trochę za Wami czasami. Za najlepszą wsią pod słońcem, za głupim liceum katolickim, za kochanym harcerstwem, za amareną praty, za szalonym murkiem, śmieszną świetlicą i niereformowalną resztą ludzi który byli mimo stanowczego 'nie'. Podobno aby odkryć, jakie zmiany w nas zaszły, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś. Dlatego chyba czasami wracam na KJM z uczuciem tęsknoty. Takiej dziwnej tęsknoty, nie wiadomo ani za czym, ani za kim. Takiej tęsknoty chyba metafizycznej. Lubię wracać do domu, lubię miejsca gdzie spotkało mnie coś dobrego, gdzie spotkałam kogoś ważnego dla mnie. Lubię te powroty, w sumie czasami mam nadzieję, że ktoś lub coś jeszcze na mnie tam czeka. Zasadniczo nie mylę się wcale, zawsze są ludzie z którymi wychodzę, posiedzieć, pośmiać się. Ogólnie nie nażekam na to co jest teraz. Jest równie fantastycznie jest praca, zaraz znowu będą studia, jest samodzielność, życie na własny rachunek, jest tunel, koncerty, hektolitry alkoholu i ludzie, imprezy, rozmowy i gesty które też się nie powtórzą, są jedyni i wyjątkowi. Prawdziwi jedyni w swoim rodzaju ludzie ze wsząd. Multum histori, wspomnień. Chyba uwielbiam ten stan, mimo tych wszystkich tęsknot i wspomnień. Chciałbym Was wszystkich jeszcze raz mieć przy sobie jak wtedy, takie chwile w naszym życiu coś zmieniają. Mam dużo miejsc , które przywracają masę wspomnień. Czasem towarzyszy temu uśmiech lub smutek. Ale jakie by one nie były , wracam do nich , czuje taką potrzebe , aby wewnetrznie przeżyć to jeszcze raz. Spotkanie po latach w tak prosty sposób można na nowo odkryć siebie i naładować wewnętrzne akumulatorki do dalszego działania. Są miliony niezapomnianych chwil, tysiące powodów do uśmiechu, steki szczęśliwych dni i wazni ludzie.