photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 LISTOPADA 2021

wracam tutaj już tylko wtedy, kiedy naprawdę jest mi źle

albo mi się wydaje (?)

 

teoretycznie dużo się zmieniło na lepsze,

na gorsze sama już w sumie nie wiem w kwietniu przyszłego roku minie 8 lat,

od kiedy choruję na bulimię wygrałam nie wygrałam nie wiem

niby jest dobrze,

ale czy musiało mnie to tak bardzo zniszczyć

od operacji serca bardzo się boję wszystkiego szczególnie choroby nie mówiąc o śmierci,

bo czasami mam jakieś takie głupie myśli

 

tak mi spływa łezka po prawym policzku

czuję się ostatnio samotna

i to dlatego, że wieczorami nie mam co ze sobą zrobić chwilę temu, z myślą o tym, że może zrobi mi się lepiej,

 

napisałam sobie na kartce co mnie boli: otóż straciłam sporą część etatu w pracy, za czym idzie mniejszy zarobek, a problemem jest to, że i bez tego zarabiam mało, bo moje zarobki nie są i nigdy nie były szałowe; boję się, że KOLEJNY raz będę musiała zrezygnować ze studiów, a bardzo tego nie chcę, bo jest mi póki co dobrze i jestem zmotywowana do nauki, mimo wszystko; ekonomicznie jest mocno średnio, ale zawsze mogło być gorzej. Pluję sobie w brodę, że nie podjęłam próby zmiany stanowiska na wyższe, bo przedkładam czyjeś dobro nad swoje, chcę czyjegoś dobra i sama cierpię. Zaczynam szukac nowej pracy; momentami nawet chcę się wyprowadzić z Ww.

 

Poznałam A. parę miesięcy temu, od miesiąca jesteśmy ze sobą naprawdę bardzo blisko. W sumie już od ponad miesiąca. Nie chciał pchać się w związek i okej, akceptuję to, bo sama też nie chcę zrobić czegoś zbyt szybko. Ale jest mi źle, bo nie ma dla mnie czasu, albo nie chce mieć, albo nie wiem. W każdym razie mieszkamy koło siebie, a ostatnim razem widzieliśmy się prawie dwa tygodnie temu. Mało pisze, o ile w ogóle. Momentami myślę nawet, że kogoś na boku ma. Albo, że wrócił do byłej, bo często swego czasu o niej wspominał. To straszne, ale popadam w paranoje i mam swoje teorie spiskowe. I ciągle się zastanawiam co robię nie tak, co ze mną jest nie tak, czy coś zle powiedziałam, zrobiłam za mało czy może za dużo? W głebi duszy wiem, że ze mną okej, ale momentami mam takie, a nie inne myślenie. Czy ja tak wiele oczekuję, bo chcę się z kimś spotkać częściej niż raz w tygodniu, usłyszeć miłe słowo, przytulić się, porozmawiać? Widocznie tak. Widocznie tak musi być i znowu źle trafiłam. A szkoda, bo po tych wszystkich miesiącach myślałam, że już będzie lepiej i że coś sobie ułożę. I jestem nadal zła, bo relacje z rodziną średnie i w stosunku do innych jej członków czuję się jak sierota. Czuję się przy nich gorsza. Brzydsza. Ale to się już raczej nigdy nie zmieni. Albo będzie zależało od tego, jak życie mi się dalej ułoży. I czuję się samotna, zwłaszcza, że ciemno robi się już tak szybko, ja nie mogę przywyknąć, nie lubię siedzieć w mieszkaniu, bo dobrze mi się tutaj jakoś nie mieszka, ostatnio ciagle mam jakieś spięcia z lokatorami, ale to raczej nic dziwnego, że dobrze się nie dzieje. A może to też dlatego, że nie umiem sobie zająć myśli, bo ciągle myślę o A. Ostatni tydzień pod tym względem jest okrutnie uciążliwy. Aż mam siebie dość.

 

A chciałabym sobie gdzieś z kimś wyjść. Spacer, piwo, rozmowa. Cokolwiek. A nie mam niczego. Chodzę sama. Nie umiem w relacje miedzyludzkie.

 

 

A tymczasem próbuję się uczyć, bo pierwsze zaliczenia tuż tuż.

I w sumie jak to napisałam, to nawet mi trochę lepiej.

Potrzebuję się chyba wygadać. No to mam.

 

Czuję się ostatnio ze sobą obrzydliwie.

 

Trzymajcie się.

 

PS: zapomniałam dodać, że w tym roku mam -13.5 na wadze.

Liczyłam na 20, ale raczej już się nie uda (w zdrowym trybie)

Więc liczę na 15.