Kto oglądał film "Piłkarski poker" ten zrozumie tytuł tego wpisu.
Dodam jeszcze, że to co widać na zdjęciu to nie moje dzieło, wódki nie lubię, wódka na szczury trutka, ale za to piwko jak najbardziej.
Spotkaliśmy się wczoraj z kolegą S. i korzystając z fajnej pogody postanowiliśmy gdzieś przycupnąć, napić się piwa i pogadać o starych Polakach. No i właśnie takie dzieło, które śmiało można podciągnąć pod sztukę nowoczesną zastaliśmy w pewnym miejscu. Z jednego piwka zrobiło się pięć, ale tak jest zawsze.
Wracając do domu przypałętał się do mnie znajomy żulik, koleś jest młodszy ode mnie, a chyba z 5 lat, a wygląda jakby był starszy z 15. Na wygląd trzeba zapracować. Czasami odwiedza nas w garażu gdy gramy próby. Idziemy sobie, coś tam gadamy, dopytuje się kiedy znowu będziemy rąbać, bo mu się podoba. W życiu nie posądziłbym go o to, że lubi muzykę zwaną punk rock. Ale mniejsza o to. Zatem idziemy sobie, a tu nagle za plecami słyszę - Panowie proszę iść w większej odległości od siebie - odwracam się, no faktycznie radiowóz jedzie. No panowie ukradliście mi kwestię, bo to zawsze ja krzyczałem do megafonu - proszę się rozejść, to zgromadzenie jest nielegalne, jeżeli nie posłuchacie będziemy zmuszeni użyć siły, powtarzam - no i tak w kółko, bo czasami w utworach podczas koncertu wykorzystujemy megafon, a potem z jego użyciem już same takie żarty wychodzą. Zwykle do mundurowych podchodzę z humorem i to ich rozbraja, więc i tym razem żadnych konsekwencji nie było.
Nie no, raz się zdarzyło, że mi nerwy puściły i postanowiłem mundurowego zaprosić do "tańca" na następny dzień słowami "Co ty chuju taki mocny jesteś z tą pałką i w tym mundurku, dawaj się jutro prywatnie spotkamy ty parówo." Nie wiem dla mnie czy dla niego lepiej, że do spotkania nie doszło. W sumie to i tak przegrany byłem, bo noc na dołku to nic przyjemnego. O wpierdolu od mundurowych, kajdankach i tego typu atrakcjach to nawet nie ma co wspominać, chociaż wspomniałem. Od zdarzenia minęło kilkanaście lat, chyba kiedyś opiszę tutaj ten wieczór i noc.
A tak sobie analizuję to wszystko i wychodzi mi na to, że ja ani przygód, ani kłopotów nie szukam, one mnie same znajdują. Kiedyś z rana ojciec mnie widząc skomentował pytaniem...
- Co pijackie awantury były?
- Nie, tylko, zabrakło słów by sobie pewne rzeczy wytłumaczyć. - odpowiedziałem.
A wyglądałem jak miś panda, nos prawdopodobnie złamany. Z resztą kilka razy tak miałem, a do lekarza nie szedłem żeby nastawiał, więc nie wiem. I tak sobie myślę, bo to też ogólnie do spraw życiowych może się odnieść, że nie sztuką jest umieć cios zadać, prawdziwa umiejętność przetrwania to potrafić godnie przyjmować te wszystkie uderzenia, nie tylko z pięści czy z buta, ale właśnie te życiowe niepowodzenia. Bo siniaki prędzej czy później znikną, zęba wybitego można wprawić, kość złamana się zrośnie, ale gdy ktoś ci uszkodzi... hmmm nie wiem jak to nazwać... charakter (?) to czasami już się do kupy nie poskładasz. Byłem atakowany nożem, kijem bejzbolowym i jakoś z tym dawałem sobie radę, ale dużo groźniejsze były te wszystkie fałszywe znajomości. Na bazie właśnie takich doświadczeń napisałem ten tekst --->> https://soundcloud.com/kulturawa/o-przyjazni
23 STYCZNIA 2024
25 GRUDNIA 2023
21 GRUDNIA 2023
4 LISTOPADA 2023
14 PAŹDZIERNIKA 2023
4 PAŹDZIERNIKA 2023
28 WRZEŚNIA 2023
23 WRZEŚNIA 2023
Wszystkie wpisy