Napisałam to 2 lata temu.. czyli miałam 14/15 lat.
wiem, że są tutaj 2 dziewczyny które no... sam tytuł mówi za siebie.
Przeczytajcie to proszę.
Autoagresja.
Cięcie się jest dzisiaj dość powszechnym zjawiskiem u młodzieży.
Coraz więcej młodych osób sięga po ten sposób rozładowywania napięcia.
Istnieją osoby, które potrafią pociąć swoją skórę tak mocno, że blizny zostaną im do końca życia.
Czasem robią to pod wpływem alkoholu, czasem w pełni świadomie;
czasem samotnie przed lustrem, czasem wraz ze znajomymi. Ale dlaczego w ogóle się tną?
Co mają na myśli, mówiąc, że żyletka uzależnia? Tną się z różnych powodów.
Problemy w domu, w szkole, z chłopakiem czy z dziewczyną, brak akceptacji od innych,
brak zrozumienia, brak kogoś bliskiego. Jednakże musicie pamiętać,
że ŻADEN PROBLEM NIE JEST GŁUPI. Każdy problem jeśli dla was jest problemem jest ważny.
Jednakże nie można posuwać się do robienia tak skrajnych rzeczy jakimi jest cięcie sie...
Wszystko przeważnie zaczyna się od czystej głupoty. Chęci spróbowania jak to jest kiedy coś ostrego rozcina ciało.Niektórzy samookaleczają się ze względu na to, że tak wiele osób to robi.
Wychodzą z założenia że skoro oni mogą to ja też mogę. I to jest błąd. Każdy jest inny.
Możemy posiadać jakieś autorytety, ale nie możemy naśladować innych zwłaszcza, że wiemy że postępują źle. Cięcie jest złe, jednakże nie mam zamiaru potępiać tych, którzy to robią i nie mam zamiaru ich pouczać, ani też pogardzać nimi. Chce im uświadomić jak wielką krzywdę robią sobie i innym. Cięcie się jest chorobą, jest uzależnieniem,z którego nie można wyjść od tak sobie.
Jest to uwarunkowane już w naszej psychice. Jeżeli ktoś już raz się pociął nie jest w stanie sam z tego wyjść. Cięcie się jest bardzo poważną chorobą o podłożu psychicznym.
Cięcie się jest oznajmieniem innym o problemach,które chowamy w sobie.
Jest niejako wołaniem o pomoc. Jednakże wiele osób tego nie widzi... Dostrzegają tylko "nienormalnych" ludzi, którzy rujnują sobie życie...lub też w ogóle nie chcą tego widzieć.
Cięcie nie jest schorzeniem typu grypy...Minie tydzień i jestem zdrowa. To nie działa na takiej zasadzie. To działa bardziej na zasadzie długotrwałego uzależnienia...Pewnie każdy z was zauważył, że po cięciu ogarnia Go chory spokój, jakieś niewytłumaczalne ukojenie.
Osoby, które sięgają po cokolwiek ostrego by zadać sobie ból, nie robią tego tylko po to żeby bolało. Oni starają się zamienić ból duszy na ból fizyczny. Chcą uwolnić się od problemów. Jednakże często dopiero po fakcie uświadamiają sobie, że to nie pomaga tak jak byśmy chcieli. Pomaga,owszem, ale tylko na chwile...Potem znowu powraca ból duszy i przy okazji ból fizyczny...To znowu się kumuluje po jakimś czasie i znowu prowadzi do samookaleczania się.
To jest błędne koło. Wielu ludzi chce pomóc, jednakże przeważnie kończy się tylko na słowach ,,wiesz jesteś nienormalna/ny" i tyle. Osoba, która nigdy się nie pocięła, która nie poczuła tej fali uniesienia, nie czuła radości pod wpływem widoku kapiącej krwi, nie zrozumie.
Wiele osób, które chcą pomóc zawsze tylko mówią ,że to jest złe, że potem są blizny,
że to że tamto...Czasami zwykłym ukojeniem zamiast żyletki może być obecność bliskiej
osoby...Przytulenie...Czasami milczenie daje więcej niż rozmowa...
Na początku zastanawiamy się czy napewno chcemy to zrobić. Wtedy na myśl przychodzą wspomnienia tych złych chwil...I zamiast wątpliwości jest już podjęta decyzja.
Ja zaczęłam ciąć się ponad półtora roku temu.Zrobiłam to z czystej głupoty. Chciałam zobaczyć jak to jest. Potem zaczęłam robić to coraz częściej. I tak półtora roku każdego dnia w ten sam sposób.
Na początku cięcie przeważnie jest lekkie, bardzo powierzchowne. Nikogo nie stać na to by od razu pociąć się głęboko.Wiele osób boi sie bólu. Zwłaszcza jeśli robią to pierwszy raz.
Boją się, że zrobią to za głęboko, że przez przypadek przetną żyłę. Dlatego tylko rozcinają wierzchnią warstwę naskórka. Przeważnie do momentu aż pojawi sie krew.
Wtedy zatrzymują się. Cały czas boją się, że zrobią coś co zakończy ich życie, bo przecież tak naprawdę nie chcą umierać,chcą tylko ulżyć sobie w swoim cierpieniu.
Początkowo cięcie może objawić się dość niewinnie. Mianowicie mam na myśli " bawienie" się
cyrklem na lekcji. Potem coraz bardziej. Na początku sam cyrkiel lub od razu żyletka.
Można ciąć się praktycznie wszystkim co jest ostre.Cyrkiel, żyletka, nóż, szkło. Jednak po
przeczytaniu kilku wypowiedzi dziewczyn stwierdzam iż najpopularniejsza jest żyletka.
Jednakże wszystkie środki które wymieniłam są bardzo łatwo dostępne. Cyrkiel,wiadomo
każdy uczeń powinien mieć, żyletka można ją kupić w każdej drogerii, sprzedawcy nie pytają do czego jest ona potrzebna, nóż, każdy ma w domu, szkło wystarczy przypadkiem zbić szklankę i ,,zabrać"przypadkiem kawałek podczas sprzątania. Jednak nie chce abyście pomyśleli, że nakłaniam was do tego. Po prostu chce uświadomić wszystkim jak łatwo zdobyć ,,materiały" do samookaleczania się.
Na pewnym etapie osoby, które się tną zaczynają wypisywać żyletką (bądź innym przedmiotem ostrym) różne rzeczy. Etap ten może nastąpić w każdej chwili. I tak samo jak z robieniem sznytów przebiega to kolejnymi etapami. Na początku delikatnie byleby było widać. pisać można różne rzeczy. Spotkałam się z przypadkami wycinania inicjałów, imion, ksyw ukochanej osoby, słów ,,znienawidzonych" mam na myśli: nienawidzę siebie, zabij mnie, kill me.
Z czasem kiedy nasila się świadomość,że cięcie już nie pomaga...kiedy zaczynamy nienawidzić siebie i uświadamiamy sobie że cięcie nic nie daje. Zaczynamy myśleć o śmierci.O podcinaniu żył... To wydaje, się najłatwiejsze bo przecież już przyzwyczajeni jesteśmy do tego bólu. Zetknęłam sie z kilkoma przypadkami kiedy osoby, które znam podcinały sobie żyły. Jednak zostały uratowane. Zastanawiam się czy tak naprawdę tego chciały. I co tak naprawdę pokierowało nimi. Ostatnio czytałam opowiadanie. Chłopak dowiedział się, że jego dziewczyna umrze. Trwał przy Niej. Zawsze był z Nią. Kochał ją. Pewnego dnia Ona umarła. Chłopak bardzo to przeżył.Napisał list do rodziców...Poszedł do kuchni. Z szuflady wyjął najostrzejszy nóż jaki znalazł. Poszedł do łazienki. Nalał do wanny gorącą wodę. Rozebrał sie do bielizny. Wszedł do wody. Wziął nóż i przesunął po nadgarstkach. Poczuł ciepło swojej krwi. Zdążył tylko zadzwonić do ojca żeby wyniósł jego ciało zanim jego mama wróci, gdyż nie chciał żeby zobaczyła go w takim stanie. Ojciec wrócił do domu i zobaczył ciało swojego syna zanurzone w karmazynowej wodzie...Zobaczył że obok wanny leży list...podniósł go i zaczął czytać... "Chcę was przeprosić. Za wszystko. Nie wińcie nikogo. Chcę byś żyła Aniu. Proszę abyś przyjęła moje serce. Bo tym sercem kochałem Ciebie. Chcę dalej żyć w twojej pamięci i w twoim sercu. Naszym sercu."... To było prawdziwe poświęcenie...Czytając to opowiadanie płakałam...Dlaczego...Bo taka miłość zdarza się rzadko...I napewno nie jest to miłość tych nastu lat.Chce Wam uświadomić, że nawet z powodu miłość w tym wieku nie należy kończyć z życiem. Chłopak ten zadał wiele bólu swoim rodzicom. Odebrał im to co mieli najcenniejszego...Jego samego...Czy i Wy chcecie odebrać swoim rodzicom i przyjaciołom, a nawet miłości to co mają najcenniejszego...? Was...