Kot bez uszu... no cóż nie można mieć wszystkiego... nie moja wina ze sie ruszał cały czas jak robiłem zdjęcie... zresztą i tak jest fajny.
Znowu mam nieodparte wrażenie że jakiś etap mojego życia własnie sie skończył, zawsze mi sie wtedy outsider socjolog w myśleniu włącza... tzn patrze na wszystko co mi sie przydażyło z perspektywy kogoś kogo to kompletnie nie dotyczy. Skrótowo jakby powiedział Bartek: "mam na maksa wyjebane". Coraz częściej mam wrażenie że ta jaźń chyba tą moją najprawdziwszą i choćbym nie wiem co robił żeby ją zmienić to chyba zawsze do niej wróce. Ogólnie to chyba strasznie niedobrze... Pewnie spowoduje to jakąś schizofrenie w przyszłości... Zresztą pewnie już spowodowało...
(Hmmm chyba nie powinienem sie zastanawiać nad własnym zdrowiem psychicznym bo to do niczego konstruktywnego mnie nie doprowadzi... Chociaż jak to pisał Pratchett: "Każdy myśli czasem że jest szalony. To część bycia normalnym")
Wracając do tego prawdziwego mnie... Ogólnie to zawsze tak chyba miałem że jeśli było mi źle to w pewnym momencie osiągałem taki właśnie krytyczny moment kiedy zaczynam patrzeć na to co mi sie przydażyło jak na ciekawe doświadczenie które nie do końca mnie dotyczy. Pewnie gdybym tak nie robił to dopadłoby mnie trwałe załamanie nerwowe. Możliwe że po prostu mój instynkt samozachowawczy zmusza mnie do takiej postawy. Poza tym ile można chodzić załamanym? To cholernie egoistyczne jest tak naprawde. Mi nic nie daje a inni sie martwią... a z tego już wogóle nie czerpie żadnego pożytku i jeszcze na dodatek mam wyrzuty sumienia potem z tego powodu. Więc możliwe że to nie instynkt samozachowawczy a moralność włącza mi siłą ten stan...
Heh już chyba nawet nie mam ochoty próbować sie zmieniać, kto wie może reszte życia spędze patrząc z boku. No cóż... Można i tak przecież...
A to że tak szybko skończył mi sie kolejny etap życia dowodzi chyba tylko temu że jestem tchórzem i nie potrafie walczyć... no cóż... ponoć w życiu chodzi o to żeby być wojownikiem a nie pączuszkiem... no cóż najwyraźniej średnio sie tak naprawde do życia nadaje. Najsmutniejsze jest to że po każdym takim etapie trace sporą część mnie i to na ogół tą najlepszą... Heh w końcu nic ze mnie nie zostanie.
W każdym razie żegnaj...
A tutaj mały zamulający set którymi mi łazi po głowie cholernie:
[BUNKIER-Rege]
[Mr.Zoob-Mój jest ten kawałek podłogi]
[Myslovitz-Szklany człowiek]
No to w sumie tyle tych wypocin... Za dużo myśle i mi takie bzdury do łba przychodzą więc lepiej żebym skończył już.
Ech. Oby do sierpnia.