witam!
Bardzo dawno tego nie robiłam, ale tylko tu na spokojnie moge sie 'wygadać'
Dokładnie od około 20 maja zaczęłam pełną redukcje ciała... od tamtej pory zleciało mi 9kg
Mam ogromna motywacje.... nie tylko, ze choroba, ze zdrowie najwazniejsze jest cos jeszcze...
Wleciałam w to całą sobą, moja masa ciała zaczęła mnie przerażać, pogrążałam sie w tym syfie...
Każda z nas chce wyladac super, fit. Nie ważne, ze skutki mogą byc nieodwracalne, to nie ważne, nie dla mnie.
Czy 9 kg dla mnie jest sukcesem - NIE. Wcale nie czuje sie lepiej, lżej, zdrowiej... Czuje się jak pączek w tłuszczu.
Zajebiste, wielkie rozstępy po ciąży, cellulit aż w oczy szczypie iii ten brzuch....
Nie żałuje ciąży, nie o to chodzi...
To przez głupote i zaniedbanie, tak sie zbeszcześciłam.
Mam cel, mam motywacje.
Jeszcze duzo przede mną, łez, bólu, stresu, niemocy, zakwasów i na pewno zachwiania wiary...
Jak uda mi sie zejsc jeszcze 10kg to pokazę swój zad :P Teraz lece sie katować :)
3maj kciuki :)