Dziwnie się dzieje w tym życiu.
Nie pomyślałabym, że tak się to skończy.
Nawet nie jest mi szczególnie przykro, ale nie będę ukrywać, że boli...
Teraz mam ciężki orzech do zgryzienia z nowym koniem.
Dzisiaj w końcu zrobiłyśmy krok do przodu, ale okupiłam to już bodajże dwoma tygodniami ciągłej walki i przepychanki.
Na szczęście krwiak po kopnięciu już schodzi. Niebawem przyjdzie nowe ogłowie i wędzidło i zaczniemy robotę na całego.
Szczególnie, że za chwilę matura, a to oznacza mnóstwo wolnego czasu. I wreszcie koniec szkoły. Bardzo dobrze.
Nie wiem co się dzieje, ale jest tragicznie. Mam powoli dość tych ciągłych zmian nastroju. Co się ze mną porobiło.
Jeszcze lineup na Kempa taki tragiczny, dżizas. Dopiero dzisiaj coś ruszyło, ale i tak się waham D:.
can you help the hopeless?