dzien niepodleglosci spedzilismy chyba tak jak powinno sie go spedzac :)
niby nie widzialam Piłsudskiego ale nie bylo najgorzej.
inaczej sobie wyobrazalam ta uroczystosc cała.
i w moich wyobrazeniach nie bylo mowy o japie Kaczynskiego XD
potem obiad u Marka, mmmm yummy!
jego mama robi swietna lasagne :D AAj!
a...i plus wieczoru :D nie wracalam do domu busem :D hiehiehie
dziekuje tato Marka :D
dzien udany.
MOTTO: Milllliiiiaaaard.