Przeczytaj proszę !
Kim On własciwie dla Ciebie był ? Był dymem którym się zaciągasz i upalasz. Nikniesz w jego objęciach, był lekko nieuchwytny i gdy zmuszałaś go do pozostanie przy Tobie, odchodził. a gdy nie potrzebowałaś go, trwał przy Tobie, nieraz denerwował ale znał swoje granice.
A może był dla Ciebie murem ? Miał swoje występy i skazy dzięki którym mogłaś się wspinać na szczyt. Nie było łatwo, ale nie miało być. Wiedziałaś że dzięki niemu więcej osiągniesz, motywował Cię do pracy. A gdy było trzeba bronił Cię i stał za Tobą "murem".
Kim był, kim ? Kocem. To banalne prawda ? Ale zawsze gdy byłaś zziębnięta dawał Ci ciepło, chronił Cię od społecznego mrozu wiejącego po kątach naszej świadomości. Nie był nachalny, wręcz przeciwnie. Pojawiał się w tych doskonałych momentach kiedy potrzebowałaś tego ciepła. A on ? Po prostu był i to "po prostu" było najpiękniesze. Inne opcje ? Niezlicznona ilość. Dla kazdego można znaleźć doskonały odpowiednik A dla mnie kim on był ? Komarem. Latał wokół mnie, nie dawał spokoju, mówił, ciągle coś mówił, lekko buczącym, drgającym i bardzo seksownym głosem. A przy okazji ? Ukłuł, ukłuł igiełką z trutką "nadzieja" że może jednak to on wreszcie będzie dla mnie kimś ważnym. A później ? Później zaczął wysysać uczucia jak krew, wysysał zaufanie, wiarę, miłość.... A gdy się dostatecznie nasycił odleciał do "innej" pozostawiając po sobie jedynie swędzącą ranę na sercu która przez długi czas nie dawała o sobie zapomnieć. Swędziała poczuciem winy, strachem, lękiem i bólem...
Kliknij, skomentuj, dodaj.
Będzie mi bardzo miło :)
A wy do czego "ich" porównujecie ?