"Coś niezwykłego unosiło się w powietrzu, coś innego niż zwykle. Z chwili na chwile gdy dziewczyna szła dróżką wiatr mocniej wiał, zrobiło się chłodniej, a błękitne niebo zaczęły okrywać chmury ciemne, wielkie.. Po chwili nawet słońce ledwo się przebijało choć nie spadła jeszcze żadna kropla. Dziewczyna szła powoli kierując się do miasta. Patrząc w góre wydawało jej się że z nieba zamiast deszczu spandą krople krwi. Ptaki latały niżej niż zwykle i w bardzo ściśniętych grupach. Ich krzyk ogarniał całą okolice, nie dawały o sobie zapomnieć. Obserwowały całe zdarzenie z bezpiecznej pozycji, napawały się tym widokiem. Każda cząstka wszechświata czekała na to co się wydarzy. Dziewczyna idąc drogą myślała tylko o tym by schować się pod kołdrą i nie widzieć tego co ją ogarnia. W pewnym momencie spojrzała przed siebie. Zobaczyła postacie idące na nią, nikt nie zauważał ich bliskości. Choć budziły grozę wydawały się obojętne. Ich wzrok paraliżował, wydawało się że prześwietla on Cię do ostatniej ukrytej komórki, widzieli wszystko. Czarne źrenice z każdą chwilą patrzenia w nie wypełniały całe oko. Widok był nie tylko przeraźliwy, ale również obrzydzający. Dziewczyna wpatrywała się w nie bez lęku, strach przyniesiony z wiatrem poczuła widząc ciemną krew wylewającą się powoli z ust tych dziwnych postaci. Wraz ze strachem przyszły inne uczucia. W końcu stanęła, nie mogła ruszyć się z miejsca, zbyt bardzo się bała, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Chciała krzyknąć gdy nagle wszystko jakby ją opuściło. Nadal patrzyła na postacie, ale nie odczuwała nic poza obrzydzeniem i wdzięcznością. Nie mogła zdobyć się na to by powiedzieć cokolwiek, choć miała na to ogromną ochotę. Jednen z nich wyciągnął szarą, kościstą rękę i pokazał na coś co było zaraz koło niej. Obróciła się wraz z rozkazem i zobaczyła własne ciało pod samochodem. Umarła. Ku zdziwieniu własnym i przybyłych uśmiechnęła się, długo czekała na tą chwilę, odeszła z nimi jak równy z równym."
Proszę o szczere komentarze na temat tego czegoś u góry.