photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 LUTEGO 2017

Labirynt cz.77.2

- Pośpiesz się. Nie chcę być sama.

                Opuścił łazienkę, a następnie naszą komnatę. Dobrą wymówkę sobie znalazł. Nawet ja bym tego lepiej nie rozegrała, ale przecież takiej kobiety jak ja nie da się oszukać. Po prostu nie chciał być przy mnie i wolał sobie pójść. Nie miałam zamiaru wybijać mu tego pomysłu z głowy. Przecież nie mogę go zmusić do zrobienia czegoś wbrew woli.

                Leżałam w wannie póki woda była ciepła. Czekałam na Roya, ale chyba to nie ma sensu. O czym przez godzinę rozmawia z moim ojcem? A może idzie tak długo po schodach z śpiącym Williamem na rękach? Nie. Nadzwyczajnie w świecie nie chce mnie widzieć. Muszę się z tym pogodzić. Poza tym nie mam ochoty, aby zaprzątać sobie głowę mężczyzną. Najszybciej jak potrafiłam wysuszyłam się ręcznikiem, ubrałam w jakiś mało seksowny worek nazywany piżamą i pobiegłam do łóżka. Przykryłam się kołdrą tak szczelnie jak to tylko możliwe i miałam nadzieję, że usnę.

                Przewracałam się z boku na bok i w końcu nawet zrzuciłam kołdrę na ziemię, bo szlak mnie trafiał. Przestałam się wiercić, gdy do środka wszedł Roy. Udawałam, że śpię i oby się na to nabrał, ponieważ nie mam ochoty z nim rozmawiać. Wcale się nie ucieszyłam kiedy wszedł po kilku minutach na łóżko, objął mnie i przyciągnął do siebie.

- Porozmawiajmy - szepnął mi na ucho. - Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale mieliśmy naprawdę burzliwą naradę.

- Jaką? - spytałam po chwili, bo wiedziałam, że przy nim nie dam rady udawać snu.

- Aniołowie atakują Królestwo Śmierci i ginie tam coraz więcej wojowników, a nawet dzieci. Domagają się zwrotu swojej ziemi. Są skłonni ją ,,sprzedać"... za ciebie. Nikt tego nie chce, bo wszyscy widzą w tobie nadzieję ja lepsze jutro. Nawet ci, którzy nigdy nie widzieli cię na oczy. Jesteś córką Katherine i Matthewa. Pojawił się pomysł, aby sprowadzić tutaj Królestwo Śmierci i zagospodarować puste obszary w Królestwie Cieni, aby mogli tam mieszkać.

                Przetrawiłam jego słowa i momentalnie wyrwałam się z jego objęć, a następnie usiadłam przodem do niego. Jak oni to sobie wyobrażają? To dwa różne miejsca, które się nienawidzą przez to jaką wojnę między sobą toczyli. Tutaj wybuchnie kolejna. W bezpiecznym pałacu możemy upchnąć dość dużo ludzi, ale nawet tutaj może dojść do swego rodzaju kryzysu.

- Jak to może się udać? - zaciekawiłam się, bo wiedziałam, że Matthew brał każdą możliwość pod uwagę.

- Ty jesteś naszą nadzieją. Jeśli Królestwo Śmierci zostanie tutaj przeniesione to na pewno nie będą chcieli podlegać Aurorze i Andrewowi z obawy o ich pochodzenie. Będziemy musieli powołać na tron kogoś od nich. Myślimy o tobie i Danielu, bo dopełnicie się z władcami Królestwa Cieni. Ale to na razie tylko plany, więc nie przejmuj się nimi.

- Plany, które dotyczą mnie, Roy - oburzyłam się. - Za jakiś czas podejmiecie jakąś decyzję, a ja będę musiała się podporządkować, żeby nie popsuć tego co osiągnęliście. Poza tym jeśli mam brać w tym udział to chcę od początku wiedzieć o co chodzi.

- Uczesać ci włosy?

                Zmiana tematu, rozumiem. Ukrywa coś przede mną i boi się, że w dalszej rozmowie wszystko wyjdzie na jaw. I tak to z niego jakoś wyciągnę. Jednak wcale nie mam ochoty zrezygnować z czesania włosów. To chyba najseksowniejsza rzecz w wykonaniu ubranego Roya. Poza tym próbowałam sama uczesać włosy, ale jakoś mi to nie chciało wyjść.

                Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i czekałam aż Roy znajdzie szczotkę. Zaczął od rozczesania najbardziej splątanych partii włosów. Nawet gdy mnie ciągnął było wspaniale. Musiałam się oprzeć o umywalkę, żeby nie upaść.

- Kocham cię, Lexi Eleno - szepnął mi na ucho Roy i nadal czesał moje włosy.

                Cała zadrżałam, a on udawał, że tego nie widzi. Idiota. Ale chyba to chciałam usłyszeć w tej sytuacji, bo od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Pewnie widział jak się uśmiecham. Podniosłam wzrok dopiero, gdy skupił się na czesaniu moich wilgotnych włosów. Patrzyłam w lustro, bo mogłam go obserwować. W końcu nasze spojrzenia się spotkały. Nie potrafiłam tego przerwać i nie zrobiłam tego przez dłuższą chwilę. Po jakimś nieokreślonym czasie odwróciłam się i zaatakowałam jego usta. Oddawał moje pocałunki póki nie zaczęłam ściągać jego koszulki.

- Co ty robisz? Proszę cię... Przestań, bo nie będę potrafił się zahamować - powiedział Roy próbując się wyswobodzić.

- Więc tego nie rób i bierz co ci daję. Nie chcę dłużej odwlekać czegoś czego pragnę. Ja też cię kocham, Roy i nigdy nie przestanę. Nie pozwól nam ponownie zniszczyć tego związku.

- To ja go wcześniej niszczyłem. W pewnym sensie chciałem cię chronić, ale teraz widzę, że to był koszmarny pomysł. Jesteś naprawdę silna i poradzisz sobie ze wszystkim.

 

                Ściągnęłam swoją mało seksowną piżamę i ponownie zaczęłam go całować. Tym razem przyciągnął mnie do siebie i położył dłonie na pośladkach. Wykorzystałam okazję i wyskoczyłam mu na biodra. Już dawno nie czułam takiego pożądania do tego faceta. Marzę tylko o tym, aby mnie dotykał, wypełniał i jęczał przy uchu. Po prostu go kocham...