photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 LUTEGO 2017

Tylko ty cz.52.1

            Po naszej rozmowie w gabinecie Marco chodził jak w zegarku. Jeśli poprosiłam go o sprawdzenie czegoś dla ojca to robił wszystko bez gadania. Nawet wyglądał na szczęśliwego. Póki co jeszcze nie pozwoliłam mu się naprawdę wykazać.

             Od dwóch tygodni David praktycznie z nikim nie rozmawiał. Nawet lekarz musiał wyciągać z niego podstawowe informacje. Codziennie zanosiłam mu jedzenie i siedziałam tam póki nie zjadł przynajmniej połowy. Przeważnie to robił, bo chciał, żebym sobie poszła i dała mu święty spokój. Jego uczucia do mnie wcale się nie zmieniły. Jest po prostu mężczyzną. Nie chce, aby ktokolwiek oglądał go w tak okropnym stanie. Zwłaszcza kobieta. Szczerze mówiąc to mnie mało interesuje, że rzyga jak kot czy ma prawie dwutygodniowy zarost. Dalej jest Davidem, którego kocham.

             Poza pracą zleconą przez ojca cierpiałam na nudę. Ze względu na trudną sytuację Lisy, która musiała leżeć w łóżku i wypoczywać, postanowiłam pomóc jej w opiece nad dziećmi. Uznałam to za dobry trening przed macierzyństwem. Na szczęście cała czwórka mnie polubiła. Po tych dwóch tygodniach jeszcze bardziej zapragnęłam zajść w ciążę.

             Na koniec zbliżyłam się jeszcze do Rose. Muszę przyznać, że córeczka ma charakter po tatusiu. Nigdy nie pyskowałam tak jak ona. Oczywiście nikt jej nie obwinia, że nie została wychowana. Ciekawe kto miał to zrobić. Matka narkomanka czy ojciec żołnierz będący w domu kilka dni w roku?

             Co do Davida... Rzeczywiście był ścigany przez Interpol, który oczywiście zatuszował całą sprawę, gdy wyszło, że się pomylił. Został oskarżony o pomoc w zamachu w Afganistanie na oddział żołnierzy z Francji, jeśli dobrze pamiętam. Przez długo wszyscy byli przekonani o jego winie. Tylko dlatego, że dorobił się snajpera naśladowcy. Był jednym z lepszych strzelców i ktoś postanowił go zniszczyć przez chore ambicje. Prawie mu się udało. Gdy David uciekał przed Interpolem to śledztwo było nadal prowadzone, ponieważ jego przełożeni mieli wątpliwości. Znali go, mieli opinie psychologów i wiedzieli, że jest oddany misji. Na szczęście okazało się, że jest niewinny i to ten psychopata - jego naśladowca - miał ambicję zająć jego miejsce i musiał go jakoś zlikwidować, żeby stać się częścią zespołu. Szkoda, że przez kogoś takiego zginęło wielu porządnych żołnierzy, którzy ratowali ludzi.

             Siedzieliśmy dziś wszyscy w salonie i oglądaliśmy telewizor. Brakowało tylko Davida, który rozmawiał z lekarzem. Wykorzystałam chwilę spokoju i zaczęłam piłować paznokcie. Jakoś mało interesowała mnie bajka dla dzieci. Lubię je oglądać, ale ta była wyjątkowo głupia. Tylko Marco był nią zachwycony i leżał na dywanie z dziećmi. Lisa przysypiała na kanapie, a Rose czytała jakąś gazetę. Ogólnie to takie wieczory to ja mogę mieć zawsze.

             Błogą ciszę przerwały dzwoniące telefony. Nie jeden. Wszystkie. Od razu poderwałam się na równe nogi. To nie mógł być przypadek. Coś się dzieje. Od razu zabrałam pistolet, który był za obrazem w salonie i poszłam odebrać któryś telefon.

- Ktoś chce się przedrzeć - powiedział ochroniarz. - Jest ich więcej i otoczyli teren. Prawdopodobnie chcą zrobić wejście dla jednego z nich. Zaraz któryś ochroniarz wejdzie do was.

- Nie. Poradzę sobie sama. Zostańcie na pozycjach i starajcie się, aby nikt tutaj nie wszedł. Mam broń i strzelać także potrafię.

             Rozłączyłam się, bo nie miałam czasu się z nim sprzeczać. On ma wykonywać moje polecenia. Ojciec mi zaufał, a ja wiem co robić. W porównaniu do kogoś obcego, ja znam ten dom jak własną kieszeń. Tutaj nic mnie nie zaskoczy. 

             W głowie szybko poukładałam sobie plan działania. Oczywiście niczego nie mogę przewidzieć, ale jedno wiem. Muszę wrócić do salonu i zabrać wszystkich w bezpieczne miejsce. Później pójść po swój pistolet, kamizelkę i Davida z lekarzem, którzy również muszą się schować.

- Musicie iść do piwnicy. W taj chwili! - warknęłam, żeby ich pogonić. -Ktoś chce wejść do domu i jestem pewna, że nie chce pić z nami herbatki przed telewizorem.

- Nie zostawię cię tutaj samej - powiedział Marco, który jako jedyny zachował zimną krew.

             Jego bohaterstwo wcale mi nie imponowało. Był głupi. Mam wysłać do piwnicy ciężarną kobietę z piątką dzieci? Nie ma mowy. Ktoś dorosły i opanowany musi z nimi iść. Tam też będzie ich bronić. Jestem jedna na cały dom, a do piwnicy zawsze ktoś może wtargnąć. Mało prawdopodobne, ale lepiej być przygotowanym na wszystko, bo nie chcę mieć na sumieniu dzieci.

- Weź ten pistolet i idź z nimi, a nie zgrywaj bohatera. Jestem wyszkolona i poradzę sobie doskonale. Jeśli chcesz pomóc to broń swoją rodzinę.

- Uważaj na siebie, dziewczyno...

             Wepchnęłam mu w ręce pistolet i poszłam za nimi. Zamknęłam drzwi od piwnicy na klucz i pobiegłam do góry. Byłam teoretycznie o nich spokojna. Tam raczej nikt nie będzie chciał wejść. Dobrze, że podziemia w tym domu to także luksusowy apartament. Przynajmniej dzieci będą mogły zapomnieć o całej sytuacji i zająć się zabawą.

 

             Wbiegłam do swojej sypialni i założyłam kamizelkę kuloodporną. Po drodze zabrałam jeszcze dwie z gabinetu ojca. Zaopatrzyłam się w broń i gdy już miałam iść po Davida to usłyszałam hałas. Ktoś zbił szybę. W sumie to chyba dwie. Cholera jasna.