Hmm... Są takie piosenki, że im dłużej wsłuchujesz się w tekst tym smutniej jakoś na duszy...
Przychodzą do głowy sceny rodem z filmu... Przynajmniej w moim przypadku.
No, ale moja psychika jest nieco... inna.
Pod każdym względem. O!
Te wieczory pełne znajomych, aż nie można się od nich opędzić, nie?
Tylko komputer, mój chłopak na kamerce i jeden kumpel który mieszka sobie na drugim końcu Polski... No ale przynajmniej pamięta o tym jednym istnieniu parszywym, nie?
No, to już wiadomo jak wygląda każdy mój weekend.
To dziwne, mówią, że liceum to "najpiękniejszy okres w życiu". Serio?! Ja jakoś tego nie czuje... Siedzenie z nosem w książkach, a potem jak chcesz gdzieś wyjść to nagle wszyscy nie mają czasu albo mają chłopaka tudzież dziewczynę.
W sumie mogłabym tu napisać wszystko no nie? Bo i tak nikt na to nie zwróci uwagi.
No bo czemu wszyscy dostają takie fajne prezenty? Te świetne antyramy gdzie pełno jest szalonych zdjęć z podpisami.
Ja nie mam wspomnień, nie mam nikogo, kto pokusiłby się na stworzenie czegoś takiego. Lepiej złożyć się po dychę i kupić coś na odwal, byleby było, nie?
Także liceum to nie był i nie jest i już nie będzie czas imprez wśród znajomych...
No i co to za bezsens? Jesteśmy smutni to pijemy, weseli-pijemy, chcemy poszaleć-pijemy. Jaki jest sens w ciągłym chlaniu?!
Może gdybym urodziła się kiedy indziej byłoby lepiej, może nigdy, a może gdzieś po środku osi wieczności?