Taaaa... Jak dobrze móc napisać znów jakieś bzdury.
Ciekawa jestem czy istnieje coś takiego jak jednostronna przyjaźń.
No dokładniej to... Jednostronne wsparcie, jednostronne pocieszanie i taka jednostronna empatia...
Nie cierpię robić za terapeutę a jednak wciąż i wciąż wkręcam się w jakieś chore akcje...
Sama nie wiem, czy jestem uzależniona od pocieszania ludzi i za chęć pomocy za wszelką cenę jest nieodłączną cześcią mojego ego?
Czy to ma być forma zadośćuczynienia za sprawy które bezpowrotnie zawaliłam...
No sama naprawdę nie wiem.
Chociaż chciałabym czasem poczuć się egoistką i żeby to ktoś mnie pocieszył i dał jakąś radę.
No nie?