Nie wierze. Rozmawialam z Esta od 21:30 do 3. Jej 4. NIE WIEM jak ten czas przelecial. Tyle poruszonych tematow jak zawsze. Obawiam sie ze nie spamietalam wszystkich madrych mysli,madrych slow, wnioskow i postanowien.Ostatnia godzina rozmowy o kreskowach o atomowkach, blizniakach cramp, o chojraku, owcy w wielkim miescie.... JAKIM CUDEM PAMIETAMY KAZDY ODCINEK TAK IDELANIE??? To bylo jakies 10 lat temu... przekrzykiwalysmy sie co bylo w danym odcinku, smialysmy sie, rany... to bylo takie fajne. I jakim cudem pamietam intonacje z jaka mowily te postacie. A wczesniej rozmowy o wszystkim. Plus dowiedzialam sie ze jak sie wkurwiam to wysuwam lekko dolna warge gdy mowie. Co wiecej wiem z tej rozmowy... Wiem, ze pisanie pamietnika nie jest oznaka samotnosci. Co za absurd. Szkoda, ze bliskie nam osoby sa w stanie tak powiedziec i zasugerowac Esterze ze jest samotna wysmiewajac to jeszcze. A przeciez to sztuka ulokowac mysli na kartce, dobrac odpowiednie slowa, nazwac emocje. To niewatpliwie sztuka i trzeba sie nauczyc jak korzystac z wartosci pisania czegos czego nikt nie przeczyta. Mam dobra kolezanke, ktora nie potrafi sobie radzic z myslami i z tym aby nauczyc sie nie traktowac innych osob jako pamietnik. Nie umie napisac czegos do siebie, potrzebuje wiedziec ze inne oczy to czytaja.To straszne. Nie potrafi byc sama ze soba. Podobnie K. A ja z Esta tak bardzo sie rozumiemy w kwestii spedzania czasu same ze soba, Jezeli nie mamy zasokojonej potrzeby bycia same ze soba, z ksiazka, z filmem, z pamietnikiem... Nie czerpiemy az tak wielkiej radosci z wychodzeniem z innymi ludzmi. Typowa piramida potrzeb. Ale znam osoby ktore NIE POTRAFIA byc same ze soba. Musza cos robic, nie rozumiaja jak mozna zatapiac sie w ksiazce, bajce, filmie, jak mozna cos pisac, wyklejac, wyjsc samemu na zakupy, na spacer. My rozumiemy. Umiejetnosc polubienia i nawet potrzeby samotnosci jest niezwykle przydatna w zyciu. Taka K. nie moglaby wyjechac do innego kraju ( mimo ze teraz D. ja namawia do wyjazdu do Holandii a ona to rozwaza....) Mysle ze to nie byloby dla niej dobre, bo nie bedzie kazdego dnia sie spotkac ze swoimi znajomymi. Bedzie po pracy w pokoju, czesto sama gdy D. pracowalby do pozna... i co ona bedzie robic? Bedzie sie zabijac koniecznoscia bycia sama ze soba. A ja lubie wejsc do tego mojego pokoju..przemyslec co mam do zrobienia,napisac mejle, wziac ksiazke, poczytac artykuly, w piatek i sobote lubie wyjsc do znajomych. Plus kurs w tygodniu. I tak jakos to wszystko wspolgra. Jakie to musi byc parszywe uczucie nie umiec przebywac sama ze soba... w sumie je pamietam z tamtego okresu w moim zyciu. W natezeniu nienormalnym i zabijajacym, ale mysle ze chociaz czastka tego niezle utrudnia funkcjonowanie.
Po drugie jest roznica miedzy milczeniem a przemilczaniem. Mowia ze w przyjazni powinno umiec sie milczec ze soba. Ale przemilczanie to troche za duzo. Sa pewne rzeczy o ktorych trzeba rozmawiac, gdy ma sie o cos zal, pretensje... To takie oczywiste. A tyle sie psuje tych waszych.. naszych polskich kontaktow. Slucham tego i nie wierze jak mozna sie tak do siebie wzajemnie odnosic, zachowywac, komntowac, uprzykrzac, olewac. Nigdy juz nie wroce do takiego samego stanu rzeczy jaki zostawilam ponad pol roku temu, Czas w Polsce bezczelnie biegnie beze mnie. I czas sie z tym pogodzic. Oddalacie sie od siebie, macie swoje zycia, bylysmy takie zgrane... Co sie kurwa dzieje. I znow w maju przylece do innej rzeczywistosci niz zostawilam w marcu. Inna o slowa, o zachowania, o lzy, o przemilczania..... I tak juz bedzie za kazdym razem.
Z dziadkiem tragicznie, Boje sie co bedzie dalej. On i babcia sa jak drudzy rodzice. Drudzy w kolejnosci biologicznej tak jakby ale czesto jako pierwsi w relacjach, mentalnie. Wielu rzeczy nie wiedza co sie dzieje (dzialo) za zamknietymi drzwiami mojego domu, ale wiedza ze za zamknietymi drzwiami ich domu.. oni sie nim staja. I gdy ten dom zniknie to... nie wiem co ze soba zrobie. DUZ Nie chce myslami przyciagac zlych rzeczy ale... chcialabym go jeszcze w maju zobaczyc. Plus takie nerwy i choroba wcale nie sprzyjaja zgraniu w rodzinie. Dorosli... chyba tylko z daty urodzenia.
Chcialabym juz do Ciebie przyjechac, ale nadal nie wymyslilam ktora opcje uzywkowa wybieramy. Dziekuje za odprowadzanie mnie telefoniczne na pociag, przejechanie tych paru stacji. Dziekuje ze nie spalas i moglam zadzwonic. Odprowadzilas mnie az do ruchomych schodow do metra. I tak dobrze slyszec gdy duzo mowisz do mnie o swoim zyciu... i gdy sie smiejesz. A ja sie smieje wtedy, gdy przeklniesz, bo to tak nie pasuje do Ciebie a jednak nie brzmki jakos dziwnie z Twoich ust. I za zdjecia, fotorelacje. I za uzywanie imion w rozmowach. I ze sluchasz moich prosb. I ze jestes. I ze tez nie lubisz wisni w likierze. I ze tez nie masz jak pojsc na musical Alicji w Krainie Czarow. I ze dzieki temu nie bedzie mi tak smutno, ze tylko ja nie mam jak tego zobaczyc.... w sumie nawet nie wiem czy bez Ciebie mialabym jakakolwiek radosc z ogladania tego.
ODZYSKALAM NOTKE MOJ KOCHANY NERD JEST JEDNAK NERDEM 100 PRO!!!