Terefere. Najpierw coś obiecuje, a potem i tak nie dotrzymuje danego słowa. Kto? Facet!
Feministycznie dzisiaj. Bo tak jakoś. No dobra, sama nie wiem dlaczego. Taki nastrój podły antymęski mam.
Adrenalina jest zaraz po tlenie. Nicnierobienie i nuda są dobre na chwilę, ale na dłuższą metę? O nie! I w sumie na własne życzenie żyję od jednego skoku poziomu tegoż cudownego hormonu do kolejnego, pomiędzy nimi korzystając z dobrodziejstw wanny i dużego kubka mleka z cynamonem. Uwsteczniam się. Tak mi się wydaję. Ale co tam. Dobrze mi tak.
Miłość Wertera miała charakter metafizyczny. Umożliwiała kochankom transcendencję, czyli istnienie na kształt aniołów.
Tak. Brakuje mi kreatywności. Już dawno nic nie napisałam. A szkoda. Jedyny rym jaki przychodzi mi do głowy, objawiający moją niejako obsesję to: Za jakie moje winy, jestem uczniem Haliny? I tylko czekać, aż zamkną mnie w pokoju bez klamek.
Zdjęcie? Szpitalne jeszcze. Czując się tam dość amerykańsko, korzystając z okazji zostałam tam dwa tygodnie. Dawno temu to było, ale wcale mi się ten epizod mojego marnego życia nie podoba. Zwłaszcza, że następstwa widać po dziś dzień. Jutrzejszy inlisz foregzempul. Marudzę? Być może.
Masz swój raj na ziemi?