Cezarek raz jeszcze. Dzień okropny, bo nie wyrobiłam się do koni. Miałam jechać po szkole, ale przeciągnął się troche polski, a potem trzeba było dużo w domu zrobić i wyszło jak wyszło. Ale jeszcze tylko jutro i weekend. Jutro już nie ma bata, jade na stajnie choćby nie wiem co. A w sobote noc w stajni z Gosiaczkiem i w niedziele stajenne dożynki. Także zapowiada się fajnie i mam nadzieje, że nic tego nie zepsuje.