Teraz moje policzki zamieniły się w wodospady. Czuje się jakby ktoś wyrwał ze mnie bardzo dużą część serca. Pojawiła się ogromna pustka. Nie moge uwierzyć w to, że on on odszedł.... Zostawił mnie tutaj. Z tak trudnym zadaniem. Nie wiem czy podołam...Nie ma nikogo wszyscy są a jednak nie ma nikogo...Nawet już nie wiem jak odróznic samotnosc od nie samotności ... po prostu nie wiem. Nic mnie nie cieszy wszystko jest chwilowe i pozorne ... ciągle czuje te cholerna pustkę. Siedzę w pustym mieszkaniu i ciągle mi się wydaje ,że na Kogos czekam ale tak naprawdę się niespodziewam ,że ktokolwiek przyjdzie... Czy umiem kochac ?? Czy potrafię jeszcze kiedyś czekac na kogoś z takim utęsknieniem ?? ... To nie śmierc zabija miłośc tylko jej brak...