Mamy środę. mama pracuje od 2 tygodni, ojciec siedzi w domu, a mnie kurwa szlak trafia. z resztą nie tylko mnie. Faceci sa mega upierdliwi. i beznadziejni przy okazji. próbujesz im coś wytłumaczyć, co i tak nie jest zbyt skomplikowane, a oni dalej swoje ślepo zapatrzeni w swoją wyidealizowaną wizję danej sytuacji. żaaaaaaaaaal. Uogólniając w domu nie da się nic zrobić, bo zaraz ojciec lata za toba i pierdoli jakies głupoty. dobrze ze rano przy śniadaniu w ogóle się nie odzywa, tylko czyta ta pierdoloną gazetę i siedzi cicho, bo jak boga kocham skłonna byłabym zabić kanapką z szynką, za chociażby jedno 'sprzątnij burdel w pokoju, tam się nie da wejsć!'. I tak każdy dzień tatuś spedza dryfując po bezkresnym oceanie naszej cierpliwości, ale to się skonczy niedługo. czuje to w kościach. Zapowiada się coroczna powtórka z rozrywki na święta. z fajerwerkami. Dżizys kurwa ja pierdole.
Tych którzy życzyli mi wszystkiego najlepszego w 2008 roku uprzejmie informuję, że
NIC TO NIE DAŁO.
Dlatego na 2009 rok przysyłajcie mi pieniądze i alkohol.
Swoja drogą nienawidzę świat. Nie będę pisała dlaczego, bo o tym już kiedyś było. w każdym razie mam dosyć tych wszystkich choinek, bombek, łańcuchów, prezentów, sprzatania, piosenek świątecznych (które puszczają nawet w spożywczaku!!), no po prostu wszystkiego dosyć kurwa.!