mam wrażenie, że te wszystkie przedstawienia były milion lat temu a nie kilka dni.
nawet nie wiem co napisać, cokolwiek bym napisała, byłoby za mało albo za dużo.
czekam na cud.
Edit. 22.04.
Cud w pewnym sensie nastąpił. Może była to 1/4 cudu, ale to już teraz nie jest ważne.
Wiele rzeczy mnie ostatnio przerasta i każda chwila odpoczynku jest na wagę złota.
W każdym razie wycieczka do Warszawy z ludźmi-prawie-tak-samo-nienormalnymi-jak-ja była całkiem niezłą formą odstresowania.
-Czy jestem Johnym Deepem
-nie jesteś, tego nie wymyślała Kasia
-Czy jestem kimś z Titanica?
-przecież mówię, że ona tego nie wymyślała!
:)
Zapiszę żeby nie zapomnieć - 6 km szłyśmy z Magdą (kiedy wszyscy inni zwiedzali muzeum), żeby zajść do kfc i starbucksa.
Co do spektaktu, chyba musiałabym zaczać prowadzić bloga i opisywać tam wszystkie fazy i wszystko to co czułam po obejrzeniu go.
A propos bloga, myślę że może w nie tak wcale dalekiej przyszłości założę jakiegoś bloga. Na razie wrzucam to do worka rzeczy "może akurat kiedyś, azaliż kto wie".
nic mi się nie chce. jest nowa książka zafona i obsesyjnie muszę ją mieć. nie smakują mi chipsy i nie jestem już szczęśliwa, kiedy objadam się o 21. nawet kfc straciło swój urok. Jak żyć, jak żyć?