idzie jesien. a towarzyszy jej deszcz, lepkie powietrze i smutek. jedna z najlepszych por roku. czas zaopatrzyc sie w cynamonowy wosk, cieply koc i Petera obok. w powietrzu czuc juz zapach zgnilizny chpciaz liscie jadal sa na drzewach. na to czekam. na liscie, kapelusz na glowie szalik i spacer. papierosa, drugiego, trzeciego i kolejne. na kawe z cynamonem,herbate z imbirem. mozna tp pic caly rok ale nigdy nie smakuje taknjak jesienia.
pisze bez ladu i skladu, udajac ze umiem i lubie pisac
jestem eykonczona, ostre zapalenie pecherza, anemia powoli mnie dobijaja. praca, prawo jazdy i plany jakos mnie trzymaja przy zyciu. I Polska w grudniu. choinka, mama obok i najblizsi znajomi. nie utozsamiam tego ze swietami bo one sa mi obojetne. marze o sniegu i przemarznietych stopach. herbacie i papierosie z mama. i placzu. bo tego na jesieni sie nie uniknie.