Znów spadł śnieg. Ach~
Świadoma tego, jaka jestem, uświadamiam sobie jak bardzo potrafiłam/potrafię/będę potrafić ranić ludzi, których los skrzyżuje się z moim.
Za dużo we mnie wiatru. Za duże pragnienie dąrzenia do wolności, do zmian. Nie potrafię nad tym panować, po prostu - taka jestem. Wietrzno-powietrzna.
Raczej niezauważalna. Przelatuję przez ludzi, choć bardzo chciałabym się na kimś zatrzymać.
Nie potrafię...
Zaprzyjaźniam się, a potem... potem lecę dalej. Zostawiam wszystko, muszę być ciągle w ruchu, szukać nowości. Nie chcę być świadkiem negatywnych zmian. Dlatego odlatuję w porę i wracam po tygodniu, miesiącu lub latach... A może to po prostu efekt znudzenia?
Sama nie potrafię określić 'dlaczego'. Po prostu taka jestem.
Nie zmienię się.
Samotna, bo tylko tak mogę być wolna. Zniewolona tylko przez swoją chorą filozofię. Okrutnie hedonistyczną filozofię.
Wolność i niezależność to największe cele w moim życiu. A jednak uwielbiam być zniewolona przez miłość, która uskrzydla mnie i pozwala unosić się wśród chmur. Przelotne uczucia, niestety.
Tłumaczę to tym, że prawdziwa miłość tak mnie kocha, że daje mi wolność od siebie, nie rozumiejąc, że to właśnie ona powinna mnie zniewolić.
Dlatego przepraszam. Przepraszam wszystkich 'przelotnych' oraz tych, do których jeszcze powrócę. Bo rozstania bolą, najbardziej te przyjacielskie, a powroty są zawsze jakimś zagmatwaniem, powrotem do wspomnień. A te, potrafią zaboleć/rozdrażnić.
Fbl powstał po to, by dać upust moim pseudofilozoficznym uniesieniom. Dziękuję, za uwagę.