Delikatny jak szept do ucha
Samotna łza z policzka spływa
Soli smak na twarzy pozostawia
W duszy pustkę wypełnia głośny huragan
Sopel lodu jak strzała serce przebija
W konwulsywnych bólach krew gorąca w żyłach krzepnie
Chłodem całe ciało przesiąknięte
Próbując niezdarnie ustami haust powietrza złapać
By krzstuszac się nim wyrzucić z siebie czarną rozpacz
Krzyk bezsilnosci bez echa przez mury przechodzi
I tylko dźwięk deszczu w oddali
Muzyką swoją duszę cierpiącą koi
Rany w ciele i umyśle zagoi
A nadzieja ciepłem rozgrzeje powoli
Ona do życia ponownie się zbudzi
Z sercem na kłódkę zatrzaśnietym
Ciężka droga będzie ją czekać
By ponownie nauczyć się drugiej osobie zaufać