Dzień dobry bardzo.
Nadchodzi czas zmian. Nie mogę być dłużej ciężarem dla moich rodziców.
Mój strój, muzyka, całokształt ma na mnie dość nieciekawy wpływ, dlatego pora się ogarnąć. Moja wewnętrzna metamorfoza nie była tak prędka jak ta konradowska. Zajęła mi - kolokwialnie rzecz ujmując - kupę czasu, pozbawiła wielu rzeczy, pozbawiła pierwszej miłości, odebrała mnóstwo chwil, które mogłam spożytkować w nieco bardziej ambitny sposób, niż dostrzeganie nierówności w fakturze mojej żółtej ściany.
"Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania..."
Niby sztampowe słowa Koheleta, a wnoszą wiele do sprawy.
Dlatego koniec z szarą, rozciągniętą odzieżą, niezaszpachlowaną twarzą, niezadbanym ciałem, brakiem zainteresowań. Znalazłam hobby, materiał na nowego, potencjalnego absztyfikanta - bo zaczyna doskwierać mi brak tej cielesnej i tej metafizycznej bliskości, intymnej sfery pieprzonego 'sacrum". Zajęcie też już mam, sprawia mi ogromną radość. Pieczenie i inne robótki domowe, taki hand made :)
A przede wszystkim znalazłam - chyba - przepis na życie: PRZESTAŃ STARAĆ SIĘ ZADOWOLIĆ WSZYSTKICH. Popuszczę w szkole pasa, niczym za króla Sasa, hejże ho, hejże ha!
Trochę motywacji!
Chociaż taki depresyjny stan jest wygodny i ciekawy. Czy na pewno chcę go opuścić...?
Pozdrawiam,
I.
Inni zdjęcia: 1461 akcentova;) virgo123;) virgo123;) virgo123;) virgo123:) dorcia2700Ja pati991gdJa pati991gd... sweeeeeetttJa pati991gd