Zdjęcie z miłego, szczęśliwego i miłosnego ślubu :)
Gdy piękno budzi się do życia, już nie można dłużej...
Pośrodku struchlałej ziemi otwiera się głębokie niebo. W niemal namacalnym blasku ściele się trawą polana. Soczysta, zwiewna, pachnąca. Lekko słyszalnie wzbijają się wokół wysublimowanie fioletowe lilie, puszą się strojnie przejrzałe kłosy zbóż, na smugach łodyg kładą się listki, listeczki, wianki. Spod stóp bije źródło młodości. Spod rąk sypią się ziarna basmati. Spod powiek patrzą oniemiałe źrenice.
Zachwyty.
Gdy piękno budzi się do życia, już nie można dłużej tkwić w skorupie. Po plecach biegają mrówki i igły, niosąc przeczucie niezwykłości i wyczekiwania. Kark chłodnieje, skronie goręceją, a wargi drżą w oniemiałych złożeniach. Rozkładam ręce na wiatr.
Gdy piękno budzi się do życia, już nie można dłużej spać. Oczy chcą przeniknąć powierzchnie, a głowa pędzi galopem najpogmatwańszych myśli. Oddech rozdyma płuca do bólu, a i tak braknie tchu. Dłonie w pięści, wiatr w żagle.
Chwytasz?
Spod stóp wykwita pół walca, pół menueta. Spod rąk wyplata się uścisk wzajemnego zrozumienia. Spod powiek budzą się nigdy wcześniej nieodkryte wzruszenia.
Gdy piękno budzi się do życia, już nie można dłużej siedzieć przy biurku. Świat obraca się kalejdoskopem nieskończoności i kręgosłup wypręża stulony grzbiet. Głowa unosi się hen, a nogi prostują w kolanach. U pantofli małe skrzydła, u rąk jaskółki, motyle, u powiek ślepiące światło. Serce wzlatuje tam, gdzie świat się kończy, a gwiazdy to tylko kwestia wyobraźni. Tam, gdzie dźwięk rozpada się na atomy, a każdy można przyłożyć do ucha i usłyszeć życie.
Słuchania.
Gdy piękno budzi się do życia, już nie można dłużej.. żyć.
Spod stóp, spod rąk, spod powiek sypią się miriadami atomy. W miejscu, gdzie skończył się czas. Przykładasz je do ucha, a to ty sam - części ciebie. Szepczesz cicho sam sobie swoje życie.
Słyszysz?
Jesteś jak motyl. Poczwarka śniąca o locie. Wyjdź z kokonu.
Wysusz skrzydełka i leć, motylku.
~z filmu "Dzięki Tobie, Winn-Dixie"
Słyszę i jakbym nie słyszał.