najpierw formalnosci:
jak się zapewne wszyscy domyślają, zdjęcie mojego autorstwa nie jest,
gdyż Marcheweczka jest na nim widoczna [co może nie byłoby dziwne] na dodatek tyłem [co utrudnia nieco posługiwanie aparatem w celu uzuskania widocznego wyżej efektu]
autorka: Anna B.
Mazury 2010 prim.
Fragment bitwy morskiej, znaczy... no... śródlądowej, po której w mesie oprócz wody podchodzącej z zęzy mieliśmy niemal po kostki wody atakującej. bo Młody na polecenie "zamknij sztorcklapę" odpowiedział "nie mogę, jest w bakiście na rufie". Bo Młody całą zabawę przesiedział na burdelkoi. Wszystko w tym temacie.
Swojego aparatu przezornie nie brałam, więc zdjęcia będą jak się ludzie zlitują.
W sierpiniu jadę drugi raz, to wezmę własne pstrykadło.
A teraz powód, dla którego dodaję dwa zdjęcia, jedno za drugim.
Słuchajcie, w ramach powroctu na fbl, odwaliłam galerniczą pracę umysłową, a mianowicie, przeczytałam wszystkie moje wcześniejsze notatki. Co do jednej.
I wiecie jaki był efekt? O mały figiel nie umarłam, a w akcie zgonu miałabym napisane "przyczyna zgonu: nadmiar śmiechu"
a mówią, że śmiech to zdrowie. a chała!
w pierwszym odruchu chciałam pousuwać te moje szczenięce wypociny, z perspektywy starszego szczeniaka uważane za ogólną masakrę intelektualną, ale stwierdziłam, że nie będę świnia, nie będę wam zabierała uciechy. czytajcie i śmiejscie się z tego wszyscy! szczególnie, że i tak pewnie nikt na mojego photobloga już wchodził nie będzie [co jest dla mnie komfortowe - piszę co chcę, ładnie wygląda, a nie muszę uważać na treść, bo i tak wszyscy ją mają w odwłoku]
czytałam tak notkę za notką. pierwsze mnie powaliły moim ówczesnym poziomem wszystkiego, no ale miałam 16 lat si? i uważałam się za dorosłą. teraz mam 18 i uważam się za wyłącznie pełnoletnią. dorosłość przyjdzie z wiekiem.
ALE. w pewnym momencie treść merytoryczno-intelektualna uległa zmianie [co mnie nieco podbudowało].
jestem w szoku.
jak na dłoni widać w tekście moment przejścia z gimnazjum do liceum.
jak na dłoni widać moment, w którym zaczęłam wałkować bibliografię Chmielewskiej.
jak się tak czyta cięgiem to się to rzuca w oczy jak rozeźlony kot.
z drugiej strony śmiać mi się chce z tych moich wielkich miłości, wielkich dołów spowodowanych błachostkami.
i co? i miałam się zastanowić 99 razy zanim powiem coś niewłaściwego, albo raczej niewłaściwej osobie i co?
i gówno, jak to swego czasu ładnie określałam. [może być jeszcze: i dupa, jak to mawiał pan Tadeusz]
to co się wydaje dziewczynie jak ma te swoje 15/16 lat to jest porażka. wtedy mi się wydawało, że dużo wiem o życiu i tak dalej.
teraz wiem więcej niż wtedy, a nadal wydaje mi się, że wiem gówno.
natknęłam się także na kilka miłych akcentów, które ubawiły mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
nawet jeżeli ktoś się pofatyguje, weźmie ode mnie hasło i wlezie na tego, pożal się Boże, fotobloga,
to pocieszam się faktem, że wymięknie w połowie tej epopei.
to by było na tyle, jeżeli chodzi o moje dzisiejsze przemyślenia.
jeszcze tylko jedna drobna rzecz, o której zapomniałam, a nie powinnam była. :
imaginuję. [i robi mi to lepiej niż kiedykolwiek.]
koniec pieśni.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Ptaszyna neisti... maxima24