wieki mnie tu nie było...
szczerze mówiąc, to ryczeć mi się chce, gdy popatrzę na ostatnie dodane zdjęcie
i gdy uświadomię sobie, ile się przez ten długi rok zmieniło.
chyba mi się psychika rozstraja.
strasznie sentymentalna się zrobiłam.
a jednocześnie pewien osobnik płci wiadomej
całkiem porządnie mi ją zmienił.
na każdym kroku słyszę, że strasznie się zmieniłam
[szczególnie od osób, z którymi się rzadko widuję]
i, co tu dużo gadać, sama to widzę.
robię rzeczy, których wcześniej bym w życiu nie zrobiła,
nie robię rzeczy, które wcześniej robiłam,
traktuję niektórych ludzi w sposób, który wcześniej mnie odrzucał.
reasumując: życie nie jest tak piękne, jak mi się wydawało rok temu.
a może jest?
sekret.
ooo tak.
sekret mi się przypomniał ostatnio, z okazji mazur.
stosuję, czemu nie.
sprawdza się. jestem mu za to wdzięczna.
nowa miłość: żagle.
mam nadzięje, że mnie żaden jacht w dupe nie kopnie.
"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego,
czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań.
Złap w żagle pomyślne wiatry.
Podróżuj. Śnij. Odkrywaj."
Mark Twain
Amen.
PS
tak sobie pomyślałam, że nawiążę po raz kolejny do wpisu z momentu zawieszenia.
niniejszym
ludź, który pilnował mojego portfela i zmuszał mnie do okiennych ekwilibrystyk [ludzie, kiedy to było...] jest osobnikiem płci wiadomej, któremu zawdzięczam obecny stan mojego charakteru.
ludź, który dzwonił do innego ludzia naraził się i niech mi się na ulicy nie kłania.
ludziowi, który wyciągał mnie na kawę bądź czekoladę niemal codziennie gratuluję posiadania w dalszym ciągu tej samej, najważniejszej na świecie, osoby.
człowiekom, którzy muszą mnie oglądać, mimo iż w dalszym ciągu nie praktykuję sypiania pod ścianą, również wytrwale współczuję. [chociaż mam wrażenie, że spełniła się przepowiednia kolegi pt. "w liceum znowu będziesz ładna". a przynajmniej mam taką nieskromną nadzieję]
NADAL JAK NAJBARDZIEJ ZGADZAM SIĘ Z CZŁOWIEKAMI, którzy pukali się w czoło, przy okazji pewnej sprawy. z perspektywy czasu stwierdzam, iz ta pewna sprawa to była fraszka, igraszka, zabawka blaszana. natomiast po tej pewnej sprawie dałam rzeczonym
człowiekom powód do jeszcze energiczniejszego pukania się w czoło. aż dziw bierze, żeście sobie dziur nie porobili. [i tu należałoby powiedzieć: uczmy się na cudzych błedach, bo sami wszystkich popełnić nie zdążymy. ja chyba za wszelką cenę chcę udowodnić, że zdążę]
jeżeli chodzi o człowieków, którzy chcą się do mnie odezwać bądź zamierzają mnie wkurwić, to kolejno: nie zniechęcam, otwarta jestem, a co, oraz zniechęcam ogniście, gdyż nie ręczę za siebie.
człowiekom, którym mnie skreślili gratuluję nadal, ciągle i wytrwale, szczególnie, że jestem jeszcze gorsza niż wtedy.
no i ten jeszcze jeden ludź, któremu w dalszym ciągu należą się podziękowania, a mianowicie mojemu osobistemu seksuologowi.
naraziłam się ostatnio, ale mam nadzieję, że mi wybaczy.
czyli kolejny początek kolejnej pieśni.