wspomnienia.
tak się zastanawiam, czy przypadkiem nadmierne wspominanie i rozmyślanie
nie deformuje nam obrazu rzeczywistości.
a ja jakoś wyjątkowo dużo ostatnio wspominam i rozyślam.
i imaginuję. i chyba jednak tym razem nie robi mi to najlepiej.
mój kochany przyjaciel, obdarzony wcześniej mianem osobistego seksuologa,
powiedział mi ostatnio, że mam dziwiętnaście lat, a zachowuję się, jakbym miała siedemdziesiąt.
zastanawiam się, czy w takim razie wkrótce umrę.
wspomnienia tym natrętniej się pchają, że ciągle ktoś,
z kim się od dłuższego (!) czasu nie widziałam/nie rozmawałam,
nagle przypomina sobie o moim istnieniu.
albo nie przypomina sobie wcale i trafia na mnie przypadkiem,
co jest jeszcze mniej przyjemne.
w końcu, skoro nie chciał sobie o mnie przypomnieć,
to miał ku temu powody...
jakoś mnie dopada straszne zniechęcenie.
obojętność wręcz.
zgodnie z powyższym, jest mi wszystko jedno.
egal.
all the same.
koniec pieśni.