photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 7 GRUDNIA 2012
199
Dodano: 7 GRUDNIA 2012

przepraszam że znowu mnie tyle nie było i nie czytałam waszych blogów.

ale... taki tam fragment z książki Zaplecze

 

Jaka Klara? Co za Klara? Jak ty się do mnie odzywasz? Pozwoliłam ci? Uciekaj sprzed witryny, pobrudzisz! Odstraszasz klientów! Nie potrzebuję twojej zgody, pieprzonego bonusa, żeby robić, co chcę. Ile tu będziesz stać i trzymać przezroczystą klamkę? A jak ci rozbiję na twarzy szybę? Mogę wziąć krzesło i uderzyć. Patrz mi w oczy, jak do ciebie mówię! Oderwę ci nerwy od kości i zwiążę gorset z neuronów. Ja też byłam w biolchemie! Przedrę ci skórę, mięśnie, porysuję kości tym szkłem wybitym z witryny! Ty mnie będziesz zamykać? Ty mnie chcesz uwięzić? Ty?

Gdyby cię przycisnąć palcem, zgięłabyś szyję. Klęczała. Mam dosyć twojego żyćka. Butem ruszę. Wyjmę ręce z kieszeni. Ty od razu chwytasz za klamkę.

Też lubię podgrzać atmosferę. Teraz ja ci powiem. Jaka jesteś. Tak, masz rację, jesteś wynikiem mnożenia opinii. Jesteś. Ciężka, brudna, mokra szmata niewyciśnięta. Kapiesz, płaczesz i śmierdzisz. Nauczyłaś się pokory i dwulicowości. Szczerości w kłamstwie we własnym interesie. Umiesz sobie wmówić, że coś smakuje. Że mogłabyś na to czekać cały dzień. Mimo że jesz rozmiękły kalafior. To ja rządzę za ciebie. Za bardzo się nad sobą użalasz. Oglądasz swoje ciało z cichym krzykiem. Drgają ci mięśnie wokół ust. Drapiesz paznokciami lustro. Mnie drapiesz. A śmiech masz taki, że sama siebie straszysz. Wydrapujesz swoje imię na najcieńszych partiach mojej skóry i ścierasz. Dajesz sobie w moją twarz. Męczysz nas Małą Torturą. Potem idziesz spać.

Mówisz do szyb, swoich obrazków, odlanych na szklistym piasku. Twoja anoreksja jest płytka. Ale to i tak najlepsze dla ciebie zło. Twoja anoreksja jest niedokończona. Twoja choróbka małych miar i wag jest grubo przereklamowana. Wbiłaś sobie do łba, że masz anoreksję. I się chwalisz. Przed kim? Przed sobą! Myślisz, że niejedzenie to zasługa? Zachowujesz się, jakby anoreksję można było wyprodukować z kilku zakazów. Nie wierzę ci.

Bo anoreksja nie jest czymś trwałym, bo martwym. Jak się ma. To sztywnieje i mechanicznie spełnia swoje funkcje. A jak śpisz, wyłącza się i maszyna ochładza układ trawienny.

Anoreksja nie jest prosta, twarda i techniczna. Nie ma guzika start. Anoreksja jest jak panienka, to nie ty.

To dziewczynka z dobrego domu. Zdolna, inteligentna, cięta, wiotka. Ma długie palce, cienką szyjkę, ładny karczek. Włosy równo obcięte. Uczyła się chodzić z książką na głowie. Trzeba obsypywać ją bukietami aspartamu. Jest świadoma swojej wartości. To nie ty. Anoreksja to jedyny stworzyciel, ciebie i nieba. Ciebie i ziemi. Wszystkich rzeczy widzialnych. Wymiarów, wag i jednostek energii. I niewidzialnych. Wyrzutów sumienia. Na nią trzeba przeznaczyć życie. Przez ciernie do Hollywood, przez ciernie do ran.

Tego się nie zapomina. Jest policzone jako dobry uczynek. Tym bardziej że odkupujesz więcej win, niż zjesz.

Nagrodą jest drugie życie. Wyższy poziom gry. Lepsze niż raj. Ty dopiero możesz być tego warta.

Nie jesteś tym, za kogo się podajesz. Nie podlewasz w sobie anoreksji. Zwiędła, zanim puściła pędy. Anoreksja to ciężka, uczciwa praca nad sobą.

Kłamstwo! W tobie jest wielkie kłamstwo! Balon ze słów. Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie to rozczarowanie. Dla mnie.

Dla mnie?

Z tobą nie wiadomo. Czy nie masz choroby zakazanej. Robaków w sobie, wirusa schizofrenii. Odwal się ode mnie. Co ty myślisz? Że się nie boję przed sklepem wariatki? Jeszcze będziesz wystawać w nocy pod moim balkonem. Dzwonić do mnie. Z takimi nie wiadomo. A ja mam zamiar sobie w życiu radzić. Lepiej. Zarabiać, studiować. Spaść swoje CV. Nie chcę, żeby mi przeszkadzały fanaberie chorej cipy. Oglądane seriale. Żadna szkoła dla filmowców nam niepotrzebna, żeby napisać scenariusz naszej znajomości. Konwencje mamy w małym palcu i w kablówce.

Więc wybacz. Ja cię stąd wyproszę. Nie wracaj. Bo ci wbiję palce w gardło. Uduszę jak małego kota. W końcu sobie idź. Won. Odczekam pół godziny. Zamknę sklep, wyjdę przez przezroczyste drzwi.

Nic mnie nie ruszyło w twojej opowieści. Idź stąd albo wezmę szklaną igłę i zrobię nią niewidzialną fastrygę między twoimi żebrami. Być może zahaczę o płuca. I wypuszczę z ciebie powietrze. Lewe i prawe żebra się zapadną. Aż się udusisz. Nie będziesz umiała przełykać. Może to pomoże ci schudnąć. Dobra, dość tych żartów.

To ty do mnie przyszłaś. Ściągnęłaś przed szybę sklepu. Mam inne rozrywki niż słuchanie ciebie. To ty jesteś we mnie wpatrzona. Odwracam się, wracam na zaplecze. Sama!

- Wiesz co, Klara? To na którą się jutro umawiamy? No nie odchodź jeszcze. Będę czekać przy domofonie, jutro! Może zadzwonimy razem po fachowców. Ta tafla witryny jest krzywa. To niemożliwe, żebym wyglądała tak, jak ty mnie widzisz. Już się nie gniewaj. Nie odwracaj się, bo nie zostanie mi nic. Zaczekaj! Pobiegnę za tobą, jeżeli wrócisz do sklepu. Przecież chciałaś, żebym była tu, pilnowała. Chciałaś mieć mnie przy sobie jak telefon komórkowy. Znudziłam ci się?

Widzisz, biegnę. Równolegle z tobą. Już prawie cię dotykam. Stoisz przy manekinach, macie tu lustra na suficie. Ładnie. Klara! Czemu jesteś taka poważna? Przecież sklep jest pusty. Nie, nie odczepię się od ciebie. No nie obrażaj się, powiedz coś! Chcesz? Mogę udawać kogoś innego, chcesz? Będę klientką. O, proszę. Biorę bluzkę, Nie mogę znaleźć ceny. Klara, nie odwracaj się. Chcę cię prosić o radę, o coś zapytać. Zaczynam. Słuchasz?

- Czy może mi pani pomóc?

Komentarze

opatrunek moja ulubiona książka. najbardziej ulubiona.
07/12/2012 19:27:00
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika whereismybone.