Nie mam czasu, brakuje mi go na mnie. Jestem zmęczona, wciąż gdzieś po drodze do czegoś, wciąż na przeczekanie, poki co, do czasu. Nie miałam wakacji, urlopu, nawet wizja zapracowanej Norwegii jest bardziej relaksująca niż codzienność w drodze do celu bez celu. Może w okolicy lutego coś się zmieni, może nie.. Myślami jestem w sobocie, a dziś mamy wtorek. Łożko i koc planuję na 25. grudnia. Do tego czasu wielkie nic, plama w życiorysie przełożona krótkimi błyskami. Wieżę, że ta plama w przyszłości po lutym przyniesie jakieś efekty. Tak na prawdę to mój wybór, mój wybór z szeregu zbiegów okoliczności i przypadków, ale jednak mój.
Jutro, po mojej drugiej, ale jednak pierwszej, tylko niepłatnej pracy jadę zanieść moją pracę mgr.. bez wstępu, zakończenia, streszczenia, spisu treści, akapitów, przypisów, opisów. Ale zaniosę. 1,5 miesiąca czeka, aż dostarczę ją do rąk pani promotor, ale cierpię na przewlekły bezczas. Na dodatek zaparował mi zegarek, czy to znak?
Na zdjęciu beztroska, żagle, jeziora, słońce, różowe niebo. Już 1,5 roku nie czułam tego co wtedy. A po niebie latały balony.. dosłownie.