Bonson i Matek
Mieliśmy być poważni, tak pięknie to wygląda tylko w wyobraźni. Wiesz? Tak przy okazji. Kurwa dziś zostawisz mnie po raz ostatni. / Nie ma szans
Na sercu kamień, z ust cisza i znów się nie znamy i mijamy wśród pytań. / Nie ma szans
A Ty nie dzwoń i nie pisz, bo nie chcę cię znać. Jestem sam, nie ma nas. / Nie ma szans
Dziś czuję się tak jakbym nigdy nie istniał. I nic się nie stało, a Ty nigdy nie przyszłaś. / Nie ma szans
Mówił, że by za nią umarł. Kurwa nigdy nie widziałem, żeby ktoś się tak rozumiał. / Ich już nie ma
Nie umiem być sam i znów wbijam w kluby, z kumplem, albo dwoma i poznaje je i znów się budze u nich w ramionach. / Pan Śmieć
Była jedna, jedna jak niejedna by chciała tak. Dziś już nie ma tak i nie ma szan i nara.
/ Pan Śmieć
I znów chyba nie jest tak, jak być powinno, znów chyba jestem obcy. / Pan Śmieć
I mówi, że by wpadła do mnie na seks i blanta, albo blanta i seks, albo na blanta, seks i blanta. / Pan Śmieć
Użalam się nad sobą i to nie jest spoko mimo wszystko. / Pan Śmieć
I znów jej zapach chciałbym mieć na dłoniach. Znów musiałem zmarnować szansę, a kurwa miałem być dosrosły. / Pan Śmieć
Rok mija i mi chyba trochę przykro, mimo że kurwa nic w tym roku mi nie wyszło, czaisz? / Rok później
U mnie nic nowego i usłyszysz to nieraz. / Rok później
Mam lufę przy skroni i palnę sobie w łeb, zanim powiesz, że to nic nie warte. / Zanim powiesz
Ciężko, wiesz jakoś przestać pluć na to całe życie i wyciągnąć z serca nóż. / O mnie się nie martw
Siema. Wiem, że dzień ciężki jak cholera. I raz się ma, raz się nie ma, a trzeba żyć. / Mów mi Bonson
I chuj, moje sumienie waży więcej ode mnie. / Mów mi Bonson