zimno, zimno w chuj zimno... taki fajny wczorajszy dzien. bez klotni, z usmiechem, w lesie, na lace, na torach, na murku, na moscie i w ogrodku... i bylo tak fajnie. pierwszy raz sie balam i pierwszy raz od dawna udalo nam sie nie poklocic ani nic, po prostu bylismy ze soba i dla siebie. cale moje obawy, okazaly sie zwykla schiza paranoidalna. i powiedziec ze jest dobrze, to tak malo. <3
czy tylko ja zauwazylam ze coraz bardziej, proby niszczenia zwiazkow, przez popierdolonych ludzi, nie trzymaja sie kupy? zal mi po prostu ze jedyna osoba ktorej zaufalam i w ktorej zostawala cala moja nadzieja jest podejrzana... i bedzie zalowac tego co zrobila. bardzo... bo jezeli okaze sie ze jest winna, to nie recze za siebie. i choc w sumie to olewam... to tak bardzo lubie sie mscic, czesc.
moj, moj, moj Kotek. <3 taaaaaak Cie kocham. <3<3<3 ;******