Wszystko powoli się toczy, mam nadzieję, że pójdzie to dobrym torem, a nie zboczy gdzieś w połowie drogi. Złożyłam sobie obietnicę, że się nie poddam. Muszę być silna i dojść do celu, który sobie postawiłam. Nawet jeśli będzie trzeba wejść pod najbardziej stromą górę, postaram się dotrzeć na szczyt. Po drodze na pewno nie raz zwątpię w siebie, stracę wiarę, że może nam cokolwiek wyjść..wyleję morze łez, ale też będą uśmiechy i szczęście. Dla nich warto zawalczyć i wciąż widzieć w tych oczach zaufanie. Najważniejsze jest żeby dobrze się przy tym bawić, wymagać ale nie niemożliwego. Być przyjacielem, a nie tyranem. Chciałabym przejść przez to wszystko z uśmiechem, pomimo tych dni kiedy mam ochotę zatrzymać się i wykrzyczeć wszystko co we mnie siedzi. Bo w końcu to zaszczyt, móc dosiadać grzbiet wierzchowca.
Razem możemy, potrafimy wiele. Sami..tak trochę się gubimy..