ARGUMENT
Rintrah ryczy i w nabrzmiałe powietrze ciska ognie swe;
Ponad otchłanią, kłębowisko chmur łakomych.
Niegdyś potulny i ścieżką po grani
Nad śmierci doliną,
Prawy szedł człowiek
Róże tam się sadzi, gdzie cierń porasta,
A na jałowej ziemi
Miodnych pszczół śpiewanie.
Potem ścieżkę zguby wytyczono:
Rzeka i źródło
Na każdy brzeg i grób;
Na pobielałe kości
Naniosło glinę czerwoną.
Aż złoczyńca porzucił łatwy szlak
Dla zgubnych ścieżek, a poczciwego
Ku nagim szczytom pchnął.
Dziś pełza gad
W pokorze udawanej.
A prawy człek po puszczy się pląta
Gdzie lew łowi.
Rintrah ryczy i w nabrzmiałe powietrze
ciska ognie swe;
Ponad otchłanią, kłębowisko chmur łakomych.
---
MYŚL GODNA ZAPAMIĘTANIA
Starożytni poeci przydawali duszę wszystkim postrzegalnym rzeczom, a to przy pomocy Bogów, czyli Geniuszu; wzywali ich po imieniu i ozdabiali przymiotami lasów, rzek, gór, jezior, miast, lodów i wszystkiego, co ich nadwrażliwe i mnogie zmysły zdołały postrzec. Zwłaszcza, zgłębiali geniusz każdego miasta i kraju, oddając go we władanie jego wyobrażonemu bóstwu.
Aż powstał system, który niektórzy wykorzystali, i zniewolili prostaków próbując wcielić, czyli odłączyć wyobrażone bóstwa od ich przedmiotów: tak się zaczęło Kapłaństwo;
Stawiając formy kultu nad poetyckie opowieści.
I długo uzasadniali, że to Bogowie tak nakazali.
Tak to ludzie zapomnieli, że WSZYSTKIE bóstwa mieszkają w ludzkiej piersi.
---
PIEŚŃ ZNIEWOLENIA
Głęboki Zielony Ciemny Chaos.
Oślepiony biegnę wzdłuż tych ścieżek.
Które zna moje serce.
Prowadzą one do podniebnych klifów.
Które twardo stoją nad brzegiem wód,
pozbawione życia.
I oto jest moja podpora:
Zimny kamień.
Uformowany wyłącznie przez wiatry i czas.
Nie do zranienia,
pozbawiony życia.
Ahh... Zostałem do tego powołany,
Ale wody wzywają moje imię!
Jestem święty czy przeklęty?
Czym jest moja wina, jaką popełniłem zbrodnię?
Czy to życie jest moim odkupieniem?
Czy powinienem to przerwać, czy kontynuuować?
Nienawidzę swojego ciała,
Jego ogrom zatruł mą duszę niepewnościami.
Sprawił, że zadaje sobie pytanie
O esencję Siebie
Niewolnikami tego świata, są ci,
którzy dali wolność, by nałożyć kajdany na Mistrza
Wilku, nie jesteś wolny
Uwolnij się z okowów i przyjdź do mnie...
<Głos Mędrca>
<<<Nagle, jego żałobne płacze zostały przygłuszone. Spoza zimnej mgły przybyły trzy ogromne statki. Żagle poszarpane przez wiele sztormów, a dziób wystrojony w najbardziej okrutne gargulce, jakie widziały jego oczy. Nagle, ukazała mu się przerażająca załoga. Po trzykroć dwunastu. Stali niewzruszeni, odziani w szare, wynoszone togi. Z oddali, ich przyciemnione kapturami twarze, zaczęły wydawać oczarowujący dźwięk. Zapraszając na statek. Bez wahania, zgodził się. I w dal popłynęli!>>>
Poprzez morza,
gdzie utonąłem tak wiele razy.
Rozsypuję prochy przeznaczenia.
Mój wewnętrzny płomień jest głodny.
Czy z ogniem w moim sercu,
dotrę do brzegów w oddali?
Aczkolwiek, nie wiem jeszcze co zapłonie....
Ahhh... W oddali.
Słyszę fale zmywające solidną ziemię.
I w tym momencie, stanąłem oślepiony.
Odzyskam wzrok by móc zobaczyć,
co leży przede mną.
Przeklęte przez me śmiertelne oczy,
od umierania w królestwie śmierci.
Usłysz mój zew...
Powracam do podniebnych klifów,
które lśnią od siły.
Nawet jeśli niczego się nie nauczyłem.
Płonę z Siłą...