Wczoraj po powrocie z akademika do domu zachciało mi się spaceru. Poszedłem standardowo na murek przy gimnazjum, niedaleko boiska szkolnego, które ostatnimi czasy było zupełnie puste. Przyszedłem na miejsce, patrzę a tam gra czteroosobowa grupka gimnazjalistów w piłkę ręczną jakąś taką totalnie zniszczoną piłką. Nie macie pojęcia jak się ucieszyłem, że są jeszcze ludzie, którzy zamiast siedzieć przy komputerze wychodzą na dwór żeby pobyć z sobą, pograć w coś razem w "realu". Wywarło to na mnie takie pozytywne wrażenie że mimo swojej słabej ekhm... kondycji zacząłem grać z nimi. Świetna sprawa. Szkoda tylko że szkoła nie daje dostępu do sprzętu sportowego poza zajęciami lekcyjnymi bo piłka, którą graliśmy faktycznie była totalnie zniszczona. Z drugiej strony nie ma co się dziwić szkole, która ma świadomość tego że po pierwsze nikt tego sprzętu za darmo całymi dniami by nie pilnował a po drugie że jest ta gorsza młodzież, która niestety wykorzystałaby pewnie ten sprzęt do tego aby go zniszczyć a przy okazji pewnie zniszczyć też coś innego. Myślę, że gdyby była odpowiednia forma egzekwowania kar za takie młodociane "małe przestępstwa" oraz odpowiednia edukacja moralna to takiej młodzieży byłoby coraz mniej. Najgorsze jest to że od takiego "małego przestępstwa" rozpoczyna się z reguły większa kariera przestępcza a szkoła... szkoła po prostu przyjmuje stanowisko, że młodzież taka jest, że musi się wyszumieć a jednocześnie nie organizuje zbyt wiele zajęć poza lekcyjnych a jeśli już organizuje to kompletnie nie potrafi do nich zachęcić i to jest jej największy mankament.