Cześć
(18.02)
Właściwie to każde notki powinnam pisać w piątki. Automatycznie mam wtedy lepszy nastrój. Póki co mam dobry. Oby trwał jak najdłużej.
Następne zdjęcie z jednej serii. Bardzo proszę nie skupiać się na mojej twarzy, tak? Chociaż wiem, że po tym zdaniu i tak będziecie się twarzy przyglądać. Było okropnie zimno, prawda? Nic dziwnego, że mam tutaj minę, jakbym krzyczała w myślach jeszcze jedno zdjęcie i padnę z zimna!. Zresztą, rzeczywiście tak było.
Tydzień po tych feriach nie był taki zły, jak się zapowiadał. Mimo, że musiałam w tym tygodniu wytrzymać dłużący się poniedziałek, biologię we wtorek, okropny podwójny w-f, biologię w czwartek (kto zmazał mój napis Nienawidzę biologi! na ścianie, w przedostatniej ławce, w trzecim rzędzie, w sali od polskiego?! To miejsce jest już kultowe.), recytowanie wiersza na angielskim, i oddawanie półrocznego testu z maty. Właśnie ten test zawaliłam. Trochę się zdziwiłam, bo z maty to moja pierwsza jedynka w tym roku szkolnym, zresztą druga ogólnie. Ale poza tym zdziwieniem, miałam to całkiem gdzieś, złapałam już dawno ten niezbędny dystans.
Wszystko mi jedno w tej szkole. Wytrzymać lekcję, na przerwie grzejnik, wytrzymać lekcję, na przerwie grzejnik...i jakoś to idzie. Aż do ostatniego dzwonka, kiedy wszystkim odbija, i wyrywają się z transu, by wyjść z tego okropnego budynku. Szkoda tylko, że ten weekend jest raczej pod znakiem nauki do poprawki z maty...
Irytuje mnie pogoda. Już było nie najgorzej, a tu nagle okropnie niska temperatura, wiatr, i aż niedobrze mi to pisać śnieg. Tak więc, codziennie rano, prócz soboty i niedzieli, ubrana w coś ciepłego, płaszcz, szalik, czapkę, rękawiczki i glany walczę z uczuciem przeszywającego zimna. Walka z góry zdana na niepowodzenie. A droga , przykładowo, od dziadków do samochodu wygląda tak, że próbuję nie zwymiotować, zaciskam zęby, wstrzymuję na chwilę oddech (nie wiem jaki to ma sens, ale już odruchowo tak robię) i staram się jakoś przeżyć.
Myślę, że nauczyłam się lepiej gospodarować czasem. Przynajmniej to zaobserwowałam w ciągu całych ferii i tego tygodnia szkoły. Wieczorem zawsze znajdzie się jakaś godzina dla siebie, w tym realizowania programu z Możesz zmienić swoje życie. Jestem trochę za połową. To dobrze. W gruncie rzeczy, najważniejsze jest to, że widzę efekty. I mam nadzieję, że wy też widzicie efekty.
Brakuje mi wolności. Mimo wszystko. I wyszalenia się. Kiedyś muszę, a impreza u A jest przekładana z tygodnia na tydzień, chociaż i tak... mam na myśli coś większego. Może nie tyle większego, co bardziej długotrwałego.
Ale przecież na początku czerwcu mam zieloną szkołę, na którą czekam. Bylebym wyszła z tego żywa. Albo nawet i nie. Mogę być nawet i martwa, ale chcę się wyszaleć.
To miłe uczucie, czasami być lekkomyślnym. Ha! Mi tam wolno! Nie jestem w końcu aż tak stara.
Piotrek: Mia, ale ty ładnie pachniesz!
Ja: Czym?
Piotrek: Nie wiem, czymś takim... Miłym! Optymistycznym!
Chyba długo to zapamiętam.
Czy wspominałam już o moim uwielbieniu dla Sonic Youth?
http://www.youtube.com/watch?v=VyfazvK1mUw - Kool thing
http://www.youtube.com/watch?v=u2za82wDzcg&feature=related - Sugar kane
Www.formspring.me/walewasxd jeśli są jakieś pytania.
Mia