Usiadł wygodnie, rozgościł się niczym kot na swoich włościach. Każda część jego ciała znalazła odpowiednie miejsce na niezbyt wygodnej sofie. Mimo to uśmiechał się, a jego niebieskie tęczówki aż kipiały od tego szaleństwa. Bez zawahania zaczął opowiadać:- Wiesz, czuję się szczęśliwy.
- Opowiedz mi o tym. Co to za uczucie?
- Dziś poczułem, że żyję. Było idealnie. Dzień ani nie na śmierć, ani nie na ponowne narodzenie. Najzwyczajniej dzień do życia. Taki, w którym spełniasz wszystkie swoje obowiązki, czujesz satysfakcję a uśmiech sam pojawia się na twarzy. Słuchasz głośno wesołej muzyki, śpiewasz, skaczesz i tańczysz.
- Ty umiesz tańczyć?
-Nigdy się nie uczyłem, ale dziś mógłbym być baletmistrzem albo nawet prima baleriną. Wiesz jak ci wszyscy ludzie na mnie patrzyli? Jestem misterem Polski, mistrzem świata we wszystkim i człowiekiem sukcesu. Najdziwniejsze było to że chcieli mnie zniszczyć i znaleźć swoje miejsce w moim sercu jednocześnie. A ja dyskretnie dziękowałem za komplement i jechałem dalej. Myślałem o swoich celach. Bałem się, jak zawsze wszystkiego. Martwiłem się, stresowałem, przejmowałem a serce waliło 6,5 razy szybciej niż zawsze. A zawsze bije 2 razy szybciej niż normalne serce. Stanąłem z życiem oko w oko, twarzą w twarz. I wygrałem. Teraz leżąc tu czuje jak rozpiera mnie szczęście. Nie widzę żadnych wad dookoła. Po prostu żyję życiem, o którym zawsze marzyłem a nigdy nie miałem. Odnalazłem jedność z tym wielkim, nieoznaczonym wszechświatem. Przez chwilę byłem królem świata, panem własnego życia. Faktycznie czułem władzę nad swoim życiem. Myślałem tu i teraz, dziś albo nigdy. Czuję się świetnie a wszelkie zło zniknęło. Jedyne co widzę to czyste szczęście, które dziele pomiędzy wszystkich. Widzę różnych ludzi na swojej drodze i każdemu z osobna przekazuję cząstkę siebie, niekończącego się dobra. Poświęcam wszystko, oddaję się, dzielę włos na troje a mimo wszystko nie oddaję nic. To tak jakby oddać cukierek i mieć cukierek.- Widział, że zamyśliła się i zniknęła gdzieś w przestrzeni. Czując się normalniej niż zwykle, szukając porozumienia spytał: - Chyba rozumiesz o czym mówię, prawda?
Alicja ocknęła się, spojrzała wzrokiem, którym zawsze patrzyła na pacjentów, który opowiadają historie zbyt nierealne by mogły być prawdziwe. Powróciła do tonu formalnego i wybełkotała: - Widzę, że leki przestały działać. Przepiszę coś silniejszego. Jedna dawka dziennie? Powinno cię to ściągnąć na ziemię. NASTĘPNY.
M.