podarowałaś mi cenne wrześniowe dni
Co u mnie? Zimno mną potrząsa co jakiś czas, dreszcze czuję chyba we wszystkich mięśniach ciała, mam skurcze ciążowe, pomimo że nie jestem w stanie błogosławionym. Uroki bycia kobietą czasami są przesłodzone. A więc siedzę już piątą godzinę, nie wiedząc za co się zabrać. Mam na myśli kilka książek, w tym swoją własną, której pisania nie mogę nigdy kontynuować. Boję się, że pewnego dnia po prostu zgubię wątek i nie zasłynę jako wrażliwa duszyczka, kiedy umrę. A to rzeczywiście na daną chwilę moje największe pragnienie. Taak. Wracając do tych skurczy... jeszcze mnie boli jedno udo, mam wielkiego siniaka, chyba biłam się w nocy z myślami. Zbyt mocno. A, czasami też kręci mi się w głowie. Chyba od nadmiaru przyjaciół, bleh. Każdy chce mi pomóc wyjść z tego stanu, a ja nikogo nie chcę słuchać. Swoją drogą podziękowania należą się panu B i panu K. Za jeden jedyny wieczór, kiedy byli, gdy nie było nikogo. Nie mam smsów, nie będę wsystkich informować i wysyłać wiadomości o treści "chcę umrzeć". Rano i tak wsystko wygląda trochę inaczej. Na wasze szczęście lepiej, nie koniecznie dla mnie jest to zwiastunem dobrej wiadomości. A może jestem w ciąży? Przy okazji musiałabym być wiatropylna. Naprawdę mam wyczulony węch. I zawroty głowy. Brzuch urósł, co prawda, myślałam, że to od czekolady. Jem przecież co najmniej trzy dziennie. Znacie ten nałóg? Czekolada to na daną chwilę moja jedyna pocieszycielka. Uśmiecham się właśnie. Dlaczego? Bo jeszcze nie straciłam nadziei, że wszysko się ułoży. Ale matury nadal sobie nie wyobrażam.