Moja wiosna. Na szybko, telefonem, póki są i póki mogłam je w dzień zobaczyć. Może uda się jeszcze wziąć do ręki aparat i pójść zrobić porządne zdjęcie. Moje demony wciąż mnie ograniczają, więc cieszę się ze zdjęcia z telefonu. Cieszę się z tego, że mogłam je zobaczyć, jestem wciąż w biegu, brakuje czasu na przyjemności. Chociaż tak naprawdę nie wiem co powoduje, że nie mam czasu na to, co mi do tej pory radość sprawiało. Lenistwo? Zła organizacja czasu? Uzależnienie od telefonu? Tyle jest powowdów, by przykryć ten jeden, zapewne prawdziwy - choroba. Tyle lat nie dopuszczałam do siebie myśli o tym, że jestem chora, że czasem nie wierzę w to, że przez chorobę można przestać czytać, robić zdjęcia, pisać, sprzątać, piec ciasta, wierzyć w Boga. Ale skoro Bóg dał mi tą chorobę, to chyba wiedział, że sobie z nią poradzę. Prawie się przeliczył, ale póki co wciąż jestem w grze.